poniedziałek, 26 października 2009

Błazen boga

Błazen boga
dziad proszalny niczym rumunka
daj pani daj
Prosimy Cię racz nam dać
węszy siarkę w Zachęcie
nie widział, nie musi
protestuje,
wstyd mu z pianą na ustach polskich
wstyd mi i w głowie
i w brzuchu
bo ileż to transparentów i naszywek
i badzików wziąć mi trzeba, gdyby tak,
teoretycznie, przyszło mi wyjechać tam, gdzie
dzwonków, dzwonów i odoru kadzideł już nie

czwartek, 3 września 2009

Pegaz(1)

Cieniutką igłą tłoczę
maszyna zbyt dokładna policzyła 64
maszyna inna wykazałaby 0 (zero)
moja ja nie była przygotowana
na gratulacje lekarza
na uśmiechy pielęgniarek
na termin - za cztery tygodnie
na zapas wyjęty z lodówki
cztery pegazy proszę
cztery pegazy proszę
życie proszę
wracam, odwiedzam Cię, jaki kruchy jesteś, stoisz na dziedzińcu,
gruby ochroniarz przygląda mi się podejrzliwie,
dzieli nas brama, dwie świadczynie jehowy w sukienkach i uśmiechach pytają
- czy w dzisiejszych czasach czytanie biblii ma sens - a Ty tam stoisz samotny,
skrzydła ze szklanych rurek łopoczą na wietrze,
gapię się zachłannie przez kraty,
przechodnie dźwigają zakupy, choroby i czas,
tuż obok wielka piłka i czas na wyświetlaczu cofa się sekundami
do 2012roku za pieniądze podatników z pragi południe,
menelica o twarzy królowej wyciąga pety i puszki z ulicznego rogu obfitości
kupuję Nie Kocie nową miskę, dwie piłeczki psie i wracam do domu
miał być zwyczajny czwartek

poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Zaczytane myszy, saga strychowa

Zaczytane myszy, saga strychowa

ImageDwie szare myszy zwinęły się w kłębuszki, zakurzony promyk słońca dawał wystarczającą jasność. W najodleglejszym kąciku strychu było cicho, czasem tylko westchnienie zachwytu lub kapnięcie łzy wzruszenia...Czasem błysnęły okulary, które zakładały w wyobraźni. Czytały...Zagryzały chrupkami przyniesionymi z Dołu.

W Dole cisza. Zimno. Ciemno.
Skończyły się obrzydliwe ziemniaki. Edukacja. Wakacje. Ciężko.

Jutro trzeba zmienić książki. Mysia Mama myśli praktycznie. Wyprawa po
wiedzę. Dobrze, że to nie Kot. A jednak spostrzegawczy i pamiętliwy.

Zachodzące Słońce przesunęło czerwony promyk po zaczytanych. Nie wiadomo
kiedy noc zmieniła mądre myśli w szalone sny. Mysia Mama wwiercała
pyszczek w Najgrubszą. Pachniała Jedzeniem.
Pachniała tak, że najbliższe zaczęły węszyć w półśnie, budziły
się w głodnej ciemności, zasypiały z głodu.
Najgrubsza. Nie uda się tu przynieść wymarzonej książki. Okładka
jest jadalna i nadaje się na pieluszki. Wspomnienie drętwiejących łapek
delikatnie stąpających po płótnie okładki z tłustymi i słodkimi
plamami...


Na dole zrobiło się głośno. I ciepło. Młodzież przybiegła zdyszana-
pełno okruchów! marchewka! cukier! mleko! mmmh! mmm! iiiiii! iiiii!
Nofe kśionżki, nofe, duzo wysapał najmłodszy. No.
Ona jest dobra- orzekła Mysia Mama, ale Ten Nie Kot..., Ta Nie Kota -
poprawiła się. Bójmy się! Bójmy!- powtórzyła reszta piskliwym chórem.
I zaczęły się dni syte, pełne lęku, odwagi i bohaterstwa. Zima biegła
na spotkanie Wiosny.

....Mama Mysia wspominała coraz częściej o brrr piiiiii Kocie. Tym co
uuuuuuuu iiiiii był wszędzie, spał z Dobrą, mruczał tak strasznie i
przeszkadzał czytać. Widziałam. Kładł się na Najgrubszą. I na zetę.
Gazetę. Poprawił Babkę odruchowo, zasłuchany Wnuk. Stara Mysia sapnęła z dezaprobatą i miłością. Dziękuję.
Dziękować odparł niegrzecznie. Podziękował pisnęła Wnuczka.
Tak. To są efekty urodzin na Dole.
Urodziłyście się na Dole bo wasza lekkomyślna Matka zjadła wszystkie
rozumy, wiedziała lepiej, była zakochana w waszym Tacie i... Wiemy. Tak.
Opowiedz nam przed czym uratowała nas Dobra!. Babcia Mysia, prosimy!
Na Dole była wtedy Dobra, przyjechał do niej Dziecko, duży i też dobry
i pisnęło któreś nieopatrznie i ... to on, ja nie, ja byłam grzeczna
przerwała Wnuczka. To on. On.
Westchnienie Babci uspokoiło młodzież na chwilę.
I zostałyście zdekonspirowane, zobaczono was i wzięto głuptasów do
słoika z watą i jedzeniem.
Wtedy Dobra opowiadała Dziecku o tym, że będziecie cierpieć, że tu
jesteście czasem głodne ale szczęśliwe i zostałyście uwolnione. ufff.
A potem ten głupi, ten mój brat wychodził na środek i dał się łapać
i głaskać i... Nieprawda!. Babciu, powiedz jej. Powiedz!
A ta głupia mi zazdrościła! Zazdrościłaś! Tchórz!. Tchórz! Bałaś
się wyjść. Tchórz!.

Z Babcią Misią zaczęło się dziać coś niedobrego, pobladł jej nosek,
resztką sił wychrypiała:
nie, nie wolno wymawiać imienia Pani Pani T.!
Tu u nas na Górze mieszkała, Strych był jej i jej dzieci. Karmiła je
waszym Pradziadkiem i naszymi kuzynami z Sadu. Tak. Tak było.
A teraz jest Dobra i Pani T. się wyniosła. Lubi spokój. Pułapka na
drogę.

Tak więc krótko po tym słoiku Dobra przywiozła na rowerze tę Nie Kotę.
I teraz się nie rozstają.
A Kot? Co z Kotem? Chciały wiedzieć.
Babka odpowiedziała powoli i dobitnie : zjadł go Lis z Sadu.
Kot był Kotą i Dobra bardzo za nią płakała. Tak. Dobra jest dobra.
Cisza na Strychu pozwalała usłyszeć szelest okruszków na Dole. Nie Kota
szczekała gdzieś w Sadzie. Zrobiło się całkiem przytulnie.


poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Wy Ja Śnienie i Wyjaśnienie i Ja Wyśnienie i Jawy Śnienie i dotyczy etykiety historia

a teraz po ciężkiej pracy przeniesienia e-m moich i "szuka rozmarzonej duszy" dla
zachowania w pamięci małe uzupełnienie. Od e-m "Odważam się napisać" do e-m
"Re.Popas w miasteczku" upłynął czas rzeczywisty taki: od 2008 wrzesień do 2009 kwiecień.
Wszystkie siedemdziesiąt siedem e-m opublikowałam w sierpniu, bo bałam się "zniknięcia", wymieszania chronologii i żarły mnie wątpliwości czy powinnam dopuścić się "zdrady"?
Więc ...skoczyłam na główkę i teraz jest mi lżej.



poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Re.Popas w miasteczku

Czarodziejko
Oto, co u mnie widać dziś w źrenicach: okaleczone platany w słońcu zbyt natarczywym, pomarańczowa rozkosz o kwaśnym miąższu, płaskie, szare kamienie, idealne do przesuwania po naoliwionych plecach.
Niech będzie można mi odbić się szybciutko w Twoim lusterku, zobaczyć mleczny blask Twych paznokci wodzących po roju malutkich znaków.
Witaj, Czarodziejko, witam Twe oblicze w krysztale.
Tym ciekłym.

Popas w miasteczku

Królewno Moja, wracam, jestem w podróży, znalazłam małe zaczarowane
lusterko, zaglądam nim do listów, mam mało czasu, czas tu się zaczyna i
szybko zapisuję: przymrozek dzisiejszy to sprawka Siedmiu Gór, kwiaty
mirabelek drżały z zimna całą noc. Czy ... czy...Tęsknota
biegła za Tobą, zamieniała łzy w lodowate perły.
Czytam, czytam, rąbek mnie i Ciebie nabiera oswojonego zrozumienia. Czuję
ukojenie. Dziękuję że jesteś.

Re.Kamienie ułożone na moich drogach

Wróciłam dziś zza siedmiu ośnieżonych szczytów, w to miejsce, gdzie na cieniutkiej pajęczynce porozumienia zostawiłaś dla mnie wiadomość. Już rosa zmyła zapach Twych dłoni, już pracowite świetliki obejrzały ją z każdej strony, cały las i cała pustynia zna jej treść na pamięć. A ja stoję wyprostowana i dziwię się, że dopiero teraz pozwolono mi utkać coś dla Ciebie. Czy wrócisz jeszcze w te strony, by obejrzeć mój prezent?
Czujesz, jak drzewa ciężko i szeroko obsypują się kwieciem?

Kamienie ułożone na moich drogach

ciepłe wskazują dobry kierunek. Wyjeżdżam. Czeka na mnie poduszka z pełni Księżyca. Zobacz, oparłam ją o niebo, bo nie śpię. Mam zamiar pisać, wracam w poniedziałek. Czy pewien konkurs,,,. czy czytałaś...,
Spieszę się na kwitnienie drzew w sadzie. Będę chodzić na paluszkach po polach, milczeć w lasach. Kamienie mnie poprowadzą.

Re.sierp księżyca

Słońce zlizuje tysiącem ognistych języków ostatnie krople zimy.
Uciesz się razem ze mną, Słowiku, pozwólmy osuszyć i rosę zbijającą w giętkie pęczki nasze włosy. To tak, jakby pustynny bóg całował nasze powieki. Wtul dłonie w ziemię, będziemy przesypywały garście jego królestwa, a on otuli nasze skronie szorstkimi i gorącymi dłońmi. Ten wiatr przywieje nam schronienie z zieleni. tuż tuż..

sierp księżyca

Królewno, sierp księżyca widzę wysoko na południowo zachodnim niebie.
Patrzysz na niego, wiem. Zawinięte w puchate miękkie koce lżejsze od
białych chmurek odpłyńmy w znane nasze Nieznane.
Będę Ci Moja Nocy Słowikiem.

Re."Świat z bieli i i snów mnie nigdy nie pokona". Chciałabym, aby tak było.

Jak się dziś masz, Słowiku? Jak przyjmujesz zmieszane pory roku w okiennych ramach, czy czekasz, jak ja, na panowanie ciepła i światła? Czy może melodyjne aż nazbyt uderzania deszczu są w Twej krainie czymś, bez czego trudno Ci się obyć?
Podejdź dziś do mnie bliżej.
Tęsknić - to jakiś przewrotny podarunek naszego przeznaczenia, dziś jednak jest dla mnie bardziej nieznośny niż kiedykolwiek przedtem.

"Świat z bieli i i snów mnie nigdy nie pokona". Chciałabym, aby tak było.

Królewno, jesteś Aniołem i Elfem i Zbrojną w Serce w Bieli. Twój Faun
zwinął się w kłębuszek i mruczy, zielone oczy patrzą sennie. Zmęczył
się, Śni o swojej Pani.
Rycerzu w Białej Zbroi - jak to ująć by było żeńsko- Damie w Białej
Zbroi?

Amazonka

Re.Sen szpitalny

I wybrałabym się z moją armią na setki szpitalnych więzień, gdybym tylko wiedziała, że w którymś Cię jeszcze odnajdę.
I zadąłby w róg faun niewidzialny i gniewny, gdy rozkazałabym mu, by Ci przekazał wiadomość o moim przybyciu.
Spojrzałyby w niebo wszystkie moje Muzy, by Twoich Muz odbicia wypatrzeć w błękicie i bieli, lecz nie zimnej, która Cię więzi. Ciepłej, którą otulają Cię niebiosa.
Stałby mój orszak na szczycie z betonu i szkła, najwyższym, najstraszliwszym, wysmaganym przez wiatr i przez rzeczywistość.
A na drugiej szklanej górze Ty, odnaleziona, uśmiechnięta być może, może tulona przez Nostalgię, może całowana przez Znużenie.
A może, gdy przyleci pustułka ze wstęgą naznaczoną Twym tuszem, Twym piórem, Twą pieczęcią przeczytam: "Świat z bieli i snów mnie nigdy nie pokona".
Chciałabym, aby tak było

Sen szpitalny

Sen szpitalny
snuł się noc całą
śniłam bezimienną
nazwisko wystarczy mówiła
głuchła zapytana
z powodów bardzo ważnych napisano o niej w gazecie:
Adamina W.[...]
Adamina ze stygmatem Adama
dziwność pośmiewisko wstyd
Niby Adam a kobieta
gdzie była Lilith i Ewa i Ada i ...
gdy urodziła się Dziewczynka
ta Adamina?


szpital 22 marca 2009 ranek

Skarbie Mój!

  Noc bezsenna szpitalna
rozdzierana helikopterami

z niebem bawarkowym

bez ciemności, świateł, końca

kapiąca kroplówką minut

powietrza tlenu życia

Czas czas czas

przywołany

wyszeptany szeptanką

czasie trwaj bądź czekaj
nie opuszczaj mnie

wpłyń w moje ramiona oczy sny

...

Sny innych śnione
szczelnie, zazdrośnie
wyrywają okrzyki grozy
czekają w diagnozie

otwierają pamiętniki

też tęsknię do domowej poduszki

19/20 marca 2009 noc szpital

Re.Sześć miesięcy

Znów pamiętasz o magicznych liczbach... Znów ja nie pamiętam.
Piękne jest to porównanie, nie mogę oderwać odeń wzroku. Łapczywie maluję Cię w pełni, szybko, tysiącem odcieni srebra, siedzącą na złotym piaskowcu i siebie opartą leniwie o Twoje nogi, przytuloną, spokojnie czekającą na nów misternie wpleciony.
Puls mój unosi pierś,słyszę szum krwi w skroniach. Cudowniej nie można się czuć.
Dziękuję, Przyjaciółko.

Re.Czekam też tak... 1)

Dziękuję, Ukochana Przyjaciółko. Jakie to piękne...
Wyczekuj posłańca przed północą.

Re.Czekam też tak...

Nie jesteś sama, nie bądź... nawet w przekonaniu zmęczonego umysłu, nie wmawiaj tego między nas, gdy przykładasz głowę do chłodnej poduszki, która nie ma swej siostry po drugiej stronie łóżka. Nikt tak pięknie nie czeka, jak Ty, Księżniczko, Przyjaciółko od utkanych dróżek i przesmyków. Jeśli będziesz tak melancholijna, niebo utopi mnie w swoich łzach, a ja tak tęsknię do słońca, do złotych refleksów na Twoich skroniach.
Mam więc kilka pragnień, zimne palce i stopy i mało piór gęsich i inkaustu, by je zachować dla świata, czy chociaż Ciebie, Przyjaciółko. Wiedz jednak, że nie spotkałam nigdy ducha podobnego Twojemu i tak lekkiego, wolnego, że chyba trzymanego na ziemi tylko jakimś kaprysem Natury. Wiele wspaniałych snów i słów przemyka mi przed oczami niczym korowód roztańczonych dziewcząt. Dzięki Tobie... Cudownie jest wiedzieć, że kiedyś ponownie się spotkamy pośrodku jeziora odbijającego nieboskłon. Pamiętam, marzę, oczekuję... że wokół przed nami, pod nami, w nas... będzie już tylko gwiezdny pył, blask wszechświata. Zatańczmy... Dziękuję za tę przepowiednię.
A rozpościerać... chcę tylko konary dębu, pod którym będę mogła wyciągnąć się swobodnie, a Ty powiesz stanowczo "tu jest maciejka i dziewanna, mięta i lilia, nigdzie nie będzie nam lepiej". Zbiorą się wokół nas czarne łabędzie, Psie Serce, Bezimienny, Jutrzenka i Nokturn. I to już będzie cały świat.
Mam myśli dziś tak niepokorne, a palce tak rozbiegane, że aż nieczułe na zimno... Gdy tylko przysnę z księgą na udach i bajką z Twoich listów, uspokoję się. Choć nie chcę tego naprawdę...
Niech ukołysze Cię nasza wspólna samotność i niech się tym samym unicestwi.
Dobranoc, Czarodziejko.

Sześć miesięcy

Pół roku stroję się w Pełnię Księżyca dla Ciebie
Sześć miesięcy wpinam w Twoje włosy Nów
Pełnia z Nowiem jak Świt ze Zmierzchem nie widzą się nigdy
Oglądam nasze fotografie
na każdym widzę Nas Dwie

Czekam też tak...


A ja tu czekam przy oknie
wszystkie komnaty wywietrzone
napalono w kominkach
tajne schody odczarowane
i winda do ogrodu
(jedwabne sznury i kryształowe lustra zostały,
zmieniono oświetlenie na świetlikowe
dodano nową prędkość - nocną maciejkową,
i zastanawiam się, czy pozostać przy macierzankowej dziennej,
czy też na dni słoneczne nie dodać dziewannowej,
pozostanie wodna rukwi na deszczowe dni, biała lilii i...
i moja ulubiona, miętowa ze specjalnym światłem zbieranym przed burzą).
(Wiesz, Moja Tęsknoto, że odstąpiłam od przechowywania światła w
szklanych naczyniach,
teraz, gdy zostało uwolnione, śpi w Jeziorze i gdy jest potrzebne Wiatr
przywiewa je na łódkach z liści.)
No właśnie, Jezioro. Zostało rozpostarte nad Pałacem (to ta część
Zamku, którą wyśniłam ostatniego popołudnia).Można się dostać do niego z
huśtawki a My Dwie skacząc na skakance
znajdziemy się nad jego brzegiem bez wysiłku.
Jezioro jest jeszcze zamarznięte. Wczoraj Psie Serce biegała po kruchym
lodzie na paluszkach.
To teraz znasz Królewno bardzo poważny powód, żeby udaremnić Sercu
nierozważne kroki........

Jestem tu zupełnie sama, stąd to nieznośne rozgadanie. Nie rozmawiam z
nikim. Nie liczę
rozmów z Psim Sercem, ale to jest zupełnie inny język. Pełen emocji,
spojrzeń, dotyków i muśnięć. Dźwięk i cisza. Psie Serce śpiewa z głębi
Zapomnienia. Zapomnienie przechowuje
lęk przed zwierzętami których nigdy nie widziała, rozumie mowę ptaków,
widzi zapachy, słyszy ciemność. Serce obdarza mnie swoimi snami. Szukam
słów (mój język ułomny) by opisać te dary.

i czekam nadal i było coraz gorzej

odczytuję napisane rankiem. Posłuchaj:

..
Noc bezsenna
przesuwa wskazówkę mrozu
razem z gwiazdami
księżyc się zgubił w ciemnościach
czekam na sen
czekam na świt
czekam na słowa
czekam na żurawie
ranek budzi chłodem zmarzniętą w fotelu
Psie Serce śpi na moim łóżku
Ciepłe koce, ciepłe psie łapy, ciepły łeb rozespany ciężko
powoli nikną gwiazdy
oddają obraz dębu w brązowych jedwabiach
w kolorze szaty starego króla
na nienazwanym wysokim krzewie-drzewie
ptak mały śpiewa
śpiewa, ćwiczy, zadziwia, żółci brzuszkiem,
samotnieje, dzwoni, zapamiętały w trylu ostrym
pójdę później zobaczyć drzewo-krzew,
nazwę, oswoję, zawłaszczę, ocenię
Teraz spać, spać
nutki słów przelewam leniwie zimnym piórem
czas zabrała mi Wyobraźnia
noc długa obdarzała snem, czuwaniem,
marzeniem, przemarznięciem
sięgam po Twój Obraz
Śpisz, otworzyłaś pocztę wczoraj
śpisz, otworzysz pocztę jutro
ciepłe palce napiszą list, list liściem szarym czeka,
wrócę
przeczytam-rozwinę srebrne słowa

Oczekiwanie zapełniam wspomnieniami z wyjazdu

czytam, czytam, tak było. Posłuchaj:

....
Łączę się z Tobą tylko Nocami
Znów jestem daleko
Nie pisałam "wyjeżdżam"
Łączę się z Tobą Nocami
Ciemna Noc skraca odległości
unieważnia Czas
Zdejmuję diadem Księżyca
stroję Cę rogatym klejnotem
woal blasku zbyt ulotny zostaje na materii Nieba
Gwiazdy wrzynają się ostro po horyzont
w ciszy obrotu do świtu
nie czekają biegną
nie widzą pyłu Zimy i Nocy na Ziemi
a Wiosna wdziera się w Dni
wrócę
myślę
wrócę z pączkami wierzby i wiśni
zawiniętymi dla ciepła w gruby papier
książki zostaną
w stygnącym pokoju
z brakiem mnie za okiennicami
z ciemnością pachnącą starym drewnem
z uśpionym skrzypem deski w podłodze
nie budzą go spragnione lektur myszy

Re.Wyobrażam

Nimfo, driado, sylfido płocha... powiedz, że już nie znajdę Cię, lecz nie każ dłużej trwać w oczekiwaniu. ciężka już moja pochodnia.

**************Q***************

Wróciłam, wróciłam tutaj gdzie czas rządzi, śpiewać nie można a
nawet z serca do serca przepływ jest zagłuszany. Za kwadrans się spotkamy,
już widzę fiołkowy cień na horyzoncie , zgaś pochodnię, już dzień,
fiołki rozkwitły w ogrodzie, Królowa Szerszeni lśni na najwyższej wieży,
skrzydłami czyniąc najlżejszy wietrzyk poruszający tęczową wstęgą,
kolory zstępują na gościniec, moszczą Twą drogę. Witaj
Gościu*****************
                                                        

Re.Wyobrażam

Przyjmij mnie więc w Królestwie Wodospadów.
Przyjmij mnie z tęczą we włosach, podarunkiem od niebios, Twoich sług najmniejszych.
Przyjmij mnie z moim orszakiem, z czarnookim Nokturnem i białostopą Jutrzenką.
Przyjmij mnie na swym tronie z myśli niezwykłych, zapachu maciejki i blasku, przy którym nie ma gwizd ni diamentów.
Przyjmij mnie, już za długo rozdzielono to, co nierozerwalne.
Przyjmij mnie, bo tęsknota jest głazem i prądem wartkim, który niweczy moje pergaminowe łabędzie, które płyną do swego domu, a ogrodów Twoich.
Przyjmij mnie szybko, niech znów zachwycimy się wzajemnie dopasowaniem naszych dłoni.

Wyobrażam

Wyobrażam sobie Twój przyjazd. Na rozstajach czasu palę pochodnie. Przerzucam
mosty zapomnienia nad przełęczami, ukwiecone promy czekają na brzegach
skutych rzek. Twój orszak poprzedza Słońce. Za nim biegnie Lato z Pustynnym
Wiatrem. Deszcze ciepłe malują drobnym ściegiem Tęczę w Twoich włosach.
Dzwonki... Dobranoc Królewno. Czekam

Re.Milczysz

Przyjmij mojego posła, Przyjaciółko, niech przyklęknie niech Ci opowie o tęsknocie, która nie przeminęła jeszcze, choć Twoje piosenki na niciach cieńszych od pajęczyn już zaczynają ją przeganiać. Niech poseł mój, co ma na imię Zima i Mrok, spojrzy na Twe białe dłonie, niech Cię przebłaga za czyste kartki, niech mnie wytłumaczy z zamieci myśli tak gęstej, bardziej niż najciemniejsza z mlecznych mgieł oślepiającej. Mój posłaniec ma dla Ciebie podarunek - opalowy diadem z kamiennych łez nieba. Nie noś go, lecz schowaj tam, gdzie nikt go nie odnajdzie.
Już zbieram orszak na kolejne spotkanie z Tobą, Księżniczko z dalekiej krainy.

Milczysz

Milczysz
Sikorki w śnieżnym locie przysiadają na gorącej dłoni
wybierają ziarenko
odlatują
nie zostawiły listu
pilnie oglądam ptasie ślady na białym zimnie
nic
widzę ptasie ślady na białym...
odgarniam rzęsami śnieg z przezroczystej tafli stawów
zaglądam do wszystkich dziupli
przeliczam drzewa
oceniam chmury

Wracam zamyślona
wybieram północny pokój
siadam przy oknie
pierwsza zobaczę latarnię posłańca
zamieć gęstnieje
białe ptaki w kluczu zmierzają na północ
wołają
wołają do mnie

bladym rankiem znajduję w ogrodzie pośród piór i różanych płatków
niezapisane kartki

Pełnia

Noc z niewidzialną Pełnią.
Rozbiegany Deszcz strąca biżuterię kropel strojących nagie drzewa
Nie wiem gdzie pójść
czym się osłonić
kim zostać
zasnąć na jawie śnić we śnie jawnym
być wszędzie
przeżyć wczoraj
co myśli Jabłoń gdy zjadam jabłko
co zabiera mi spokój
czuję się szczęśliwa
tęsknię do siebie

Re.Wróciłam

Wróciłaś do mnie i zaśpiewałaś piękniej od bezimiennego.

Czcijmy więc Gwiazdy Ranne u naszych stóp, choć ich imiona są zbyt piękne, by je wyrzekać, zbyt dźwięczne, by je nucić, zbyt głębokie, a myśl zawsze ulotna. Zapamiętaj jednak to pole, gdzie możemy biec swobodnie z rozpostartymi ramionami bez znużenia, gdzie możesz mieć przy twarzy Warkocz Bereniki, a ja przy ustach pukiel Twoich włosów. Gdzie można liczyć księżyce Saturna i przywoływać z nich dawnych bohaterów. Słuchajmy o wietrze galaktycznym i pojedynkach na blask.

sobota, 8 sierpnia 2009

Wróciłam

Bez mówienia - wyjeżdżam.
Bez tęsknoty pisania wyjeżdżam.
Bez drżenia wysyłania.
Bez...
Bez przy studni śpi. Nie wiem Moje Szczęście czy też myślisz:
najpiękniejsze są bzy zimą, bez liści, bez słońca. Maj bezpowrotny zostawił
kamyki nasion.
Widziałaś malutkie drzewka u jubilera? Maj z Latem i Słońcem zostawił
drzewko bzu obsypane torebkami o niepowtarzalnym kolorze.
Oszczędna Zima
Podglądam uśpione drzewa
nagie
nagie w galerii aktów
Dąb przy studni wrasta w kamienne ściany
przegląda się w wodzie
wraz z księżycem zmiennym
lusterkiem wody w wiadrze
moją twarzą
Dąb czeka na niespodziewaną...
nie zrzucił liści jesiennie brązowych z grubego jedwabiu, szeleści
suknią, nie marzy o żołędziach których nie doczeka
nie wie nawet, że karą za wierność będzie ścięcie. Uciekaj.
Uciekaj dębie.
Zabierzmy dąb na naszą wędrówkę po krainie bez czasu
bez przemocy za życie zachłanne
weźmy wszystkie suknie
tę zieloną
tę z brązowego jedwabiu
tę nagą o tysiącu zamkniętych oczu
szale wszystkie
czarny
czarny zadrukowany gwiazdami
i diademy księżyców
szale śnieżne
szale z mgieł
i... ostrożnie...sieć z sopelków ze słońcem w komplecie
jarzębina i róża koralami obdarowały w każdą jesień
buciki?
boso dąb przecież...
Niemy dąb
śpiewa wiatrem
ptakami
pszczołami z wszędobylskich jeżyn
których uparte palce kłują intruzów
Nasz ci on jest
Nasz
Nasz Dąb Zimowy rośnie w Naszej Baśni Zimowej
śpij Drzewo
śpij
...wyśnij Nas Dwie
Pszczoły Złote Słodkie
Dwie Gołębice Płoche wystrojone aksamitką na smukłych szyjach
Dwie Dziewczyny Zatopione w Marzeniach
Poetki przędące nici ze światła, snów, marzeń, wyobraźni, tęsknoty
oswojonej, czasu uległego,
przestrzeni nawiniętej na kłębuszek drogi i bezdroże
ziemi i nieba
wody i powietrza
Serce Moje przyjmij Dąb w darze
czekajmy na jego przemianę, zobacz,
wypuścił pierwszy zielony listek
kropla wody wibruje, drży, zobacz nas w niej, dwie długowłose nimfy,
zielonookie,
pląsają w kulistym jeziorze zawieszonym pod sierpem księżyca,
gwiazdy to kwietna łąka
pokaż oczy Królewno
odrzuć mokre bogactwo włosów
(łuk wody zamienił się w tęczę)
czy Twoje mokre gibkie ciało naprawdę tuli się do mnie?
drżąca kroplo na dębowym listku
nie daj się wypić słońcu
czarze trwaj.






Re.Nasza sanna

Czy to ważne, co znajduje się poza światem Twoich ramion, Twej twarzy i oddechu, Naszego ziela, jedynej gałązki, jedynego zwierzenia? Czy muszę zerkać na śnieg, by widzieć, że pada, czy muszę patrzeć na drzewa, by wiedzieć, że ochraniają nas równym, strzelistym szpalerem? A dalej jest mrok i rozproszone we mgle poblaski.
Śniegu srebrzysty, synu niedościgłych chmur, twój dotyk tak lekki, twoja istota tak piękna. Lecz nie ty wyrzeźbiłeś nam tę noc, nie ty zwołasz sny i każesz nam je przeżyć, jak najprawdziwszą spośród rzeczywistości. Tym różnisz się od Mojej Pani, Mojej Księżniczki.

Re.Noc zimowa

Piszę do Ciebie spoza naszego świata, bo przywiało mi marzenie.
Nasz kulig.
Nie ma nikogo poza nami, Moja Kochana Przyjaciółko, prócz tych dwóch klaczy o białych i rozwianych grzywach o spokojnym wejrzeniu czarnych oczu, które zachęca nas do przejażdżki. Sanie są czerwone, drewniane i pięknie rzeźbione, bajecznie odcinają się od śniegu, jakby za nic nie chciały, byśmy odwróciły od nich wzrok. A jednak... Nie patrzę na nie, lecz na Ciebie, na płaszcz do kolan w kolorze idealnej czerni, z dużym, majestatycznym kapturem zamykającym Twoją twarz w ramie z aksamitu i mrozu. Na nogach masz czarne buty, ciepłe, długie, niesamowicie inspirujące, bez śladu wysokiego obcasa. Gdy podajesz mi dłoń w ciasnej rękawiczce z zamszu, podaję Ci swoją w jasnej, cieniutkiej wełnie. Mam na sobie płaszczyk z pelerynką, w kolorze białej czekolady, którą przed chwilą wypiłyśmy, a na rozpuszczonych włosach czapkę z grubego splotu. Łączy nas uśmiech nieco prowokujący, róż na policzkach, którym obdarowała nas zima i ten szczególny rodzaj milczenia tuż przez wielką przygodą.
Ach, jakież przygody przychodzą mi teraz do głowy!

Rozpuściły się śniegi

rozwiły na drogach zamiecie, lodowce runęły pienistą falą. Ja to
obserwuję cichutko, trzymam
Cię za rękę. Bez słów wiesz co czuję. Nieskładne linijki pragną
oddać słodkie roztopy. Wiesz o tym, że tam gdzie zatrzymuje się i zawraca
oddech, pracowicie pulsuje mały symbol uczuć, nie ma ścian. Dla lepszego
widoku nie ma nawet szyby ani ubrań. Patrz na to co ja widzę. Jestem
przezierna, krajobrazy z kryształową ostrością są źródłem łez szczęśliwych.
Dwie nimfy bosonogie wbiegają na łan konwalii, zasypiają na kobiercu z
kwietnej zamieci, długie włosy rozplotła rosa, poplątał taniec.
Trzymamy się za ręce, śpimy, śnimy nasz bal.


Nasza sanna

Senna sanna, po przygodach niewypowiedzianych , marzeniach, wyobraźnia
stała się wydętym żaglem. Zwykły zaczarowany kawałek spłowiałego lnu,
purpurowego jedwabiu, wypełniony srebrnymi kędziorami wiatru odleciał.
Sypał sny , usypiał codzienność, budził tęsknoty, spełniał.
Noc zimowa zbyt krótka. Zmieniłyśmy Nas. Dwie młode wiedźmy. My wiemy.
Może jest ziele które odgoni realne pragnienie. Rośnie w moim sercu,
czeka na łzy i nie obiecuje zbyt wiele.
Wyobraźnia nie dzieli się na pół. Opuściła mnie. Zamieszkała z Tobą.

Noc zimowa

Wiatr z południa topi śnieg. Księżyc to ziarnko kawy i cząstka
pomarańczy. Owijamy Lunę rzęsami na pożegnanie, chowamy do sakwy.
Dalej, dalej...
Nasze rumaki gubią płonące pióra, zostawiają ślad - zorze i wiersze.
Dalej, dalej...
Nasze oczy ciskają błyskawice tonące w morzach,
fale wyrzucają na brzeg perły.
Dalej. Dalej. Przyjaciółko, odpocznijmy.
Wierzchowce powoli przemierzają łąkę wyobraźni,
wrócą na nasze klaśnięcie.
Śnijmy wszystko jest możliwe.

Re.Zima

Moja Ukochana Przyjaciółko, drzewa wyglądają jak patyczki oblepione cukrem, piękne i skrzące.
Dziś wszystko jest białe i nasze, jak nietoperz i jak bajka. Nie czuj chłodu, lecz obsyp mnie mroźnym brokatem, a później poskrzypimy trochę nagimi stopami. A obudzi się Biały Pegaz i Biały Jednorożec, nasze wierzchowce czekające na głośne kroki Księżniczek tej krainy. To dla nas schylają głowy.
Nadam Jednorożcowi Imię Tajemne, a Pegaz poprosi Cię o swoje. Nie będzie już dla nas żadnej granicy, tylko złap jego skrzydło, ujarzmij suknię. Popędzimy przez świat, uśpimy w bieli ziemię i niebo, pokołysze nas spokojny kłus, zachwyci szaleńczy galop. Rozdzielimy się tylko na chwilę, byś mogła złapać we włosy gwiazdy Oriona

Zima

Nasz spacer w śniegu- dziękuję Przyjaciółko. Teraz zaparzę rumianek,
wypijemy z miodem i mlekiem. Pachnie łąką, pszczołami. Ogrzejmy dłońmi
różowy hiacynt śpiący w cebulce. Cicho, cicho - słuchajmy - rośnie
zapachem. Różowy blask pada na śnieg na balkonie. Pada śnieg. Noc
zapada.Śpiewa bezimienny ptak. Śpiewa sen, śni sen, sennie śpiewa ptak,
kwiat odlatuje z białym nietoperzem do następnej bajki.
Do jutra Królewno.

Re. Wróciłam wczoraj w nocy. Czytam Twój list noworoczny

Przyjaciółko.
Ciepło mi się zrobiło, pieszczotliwie i dobrze. To nie telepatia, tylko nasza nić nieprzerwanej pajęczynki zrozumienia.
Minęło już prawie sto lat, odkąd po raz ostatni obrzucałyśmy się śnieżkami z emocji i śniegu. Miałam coś napisać, coś ważnego i pięknego, ale właściwie moje myśli nieco się rozmyły. Będzie egoistycznie, jeśli być musi przez ten jeden jedyny raz. Czuję taki nakaz.
Chcę Ciebie, jako mojej Przyjaciółki Najbliższej.
Chcę rozmów, lecz nie tych przyziemnych, w ogóle nie chcę nic, co jest szare.
Chcę wszystkiego, co było do tej pory, chcę pisać codziennie i codziennie czekać na wiadomości.
Chcę myśleć o Tobie ze świadomością, że Ty również myślisz o mnie.
Tak naprawdę chcę całych gór ze złota i rzeczy, które zdarzają się raz na milion, chcę na starość mieć w głowie książkę z naszej cudownej więzi.
Nowy Roku, bądź hojny.

Cieszę się teraz herbatą w imbryczku i białym puchem na balkonie. Wygląda jak przykryty pierzynką, więc nie wychodzę by nie zostawić śladów... Brakuje mi czegoś, może trochę więcej snu, spokoju, ładniejszego głosu i palców. Czegoś, co ucieszy mnie samodzielnie i osobiście, mój wewnętrzny pochlebca. Wewnętrzny żandarm odzywa się z całą mocą, porządkuję dom i wspomnienia. Pochlebca jednak nieco się wyciszył, najwyższy więc czas na czekoladę i chwile samotności przed białą kartą. Może zrobię zdjęcie i spytam Cię, czy mi do twarzy w nowym nastroju.
Nie mam dziś ochoty na przytulanie, raczej ciągnęłabym Cię za rękę i mówiła dużo, niepotrzebnie. Jest zimno, jeśli jednak chciałabym spacerować, pewnie próbowałabym Cię wyciągnąć na najgorszą zamieć. Taka dziś jestem... do strofowania. Bez piór, z ciężkimi buciorami.
Całuję

Wróciłam wczoraj w nocy. Czytam Twój list noworoczny

Serce Moje, czy to telepatia? przepisuję z kartki to co napisałam
02 stycznia dla/do Ciebie:

Obudziłam się białowłosa
srebrne warkocze potargane rozplecione
ptaki czarne wiją gniazda
wychowują pisklęta
wczoraj... noc...jutro za tysiąc lat
czas znikł
odszedł
Obudziłam się czarnowłosa
ptaki białe odleciały
nożyczki srebrzy księżyc
wycinam w nocy otwór
wychodzę cicho
oglądam się za siebie:
...śpię, nie obudziłam się
spoczywam w białych splotach
czarne ptaki śpią...
wychodzę cicho
przeskakuję przez jeziora gwiazd
czekasz na mnie
przyniosłam ziarnko maku
oglądamy je uważnie
sadzimy obok ziarnka piasku.
Wyrosły z nich Słońce i Księżyc
wymieniamy spojrzenia w ich blaskach
czekamy na najbliższe zaćmienie


Re

Witaj, Mgło Mleczna, a raczej moja Mgiełko Nastrojowa, lub Zaparowana Szybko z Witraży w Błękitach.
Skończył się dla mnie czas taki bez Ciebie, całkiem przejrzysty, bez ćmy odpoczynku z dosłownością i bez pędzla do bajek. A teraz niech żyją podróże w przestworzach. Życzę nam pięknej rocznicy z pomalowanymi dłońmi i zapachem pomarańczy wśród potarganej draperii, Twoich książek i moich ołówków. Do słowa, Księżniczko!

.

Codzienność jak baśń, baśń nie chce się snuć,
wyobraźnia zamknięta w klatce snów.

Nic się nie śni, śnię tylko, nic się nie śni.
Żeby nie zapomnieć chodzę boso, chodzę boso
bo zapominam że odpięłam skrzydła
szukam w szafach nie moich
rozpraszają mnie bańki mydlane,
świadomość luster
brak szyb
Wyjeżdżam z Psim Sercem w piątek,
cieszy mnie bezsenność, zapas papieru, garść długopisów, książki

śnieg czeka na sanki które zostały w dzieciństwie

A ja czuję cztery sarny w oczach świtu
Świt niedowidzi, łzawi ,mami
pozwala czesać przez wiatr

Re.Herbata

Dobranoc, Kochana Przyjaciółko, gdziekolwiek teraz jesteś. Niech Cię ukołyszą gwiazdy i moja myśl o Tobie. Będę znów kłamać o nas snom. Dobranoc.

Re.Wróciłam

Tak! Włóż więc, Przyjaciółko, sandały w kolorze piasku, a ja oplotę Twe stopy i łydki rzemieniem miękkim, lecz nieustępliwym, by nie znużyły Cię zbyt szybko niewygody podróży. A jest to podróż najprawdziwsza, wymaga odwagi i wysiłku, nie każdy jest bezpieczny w wartkim nurcie rzeki i na bieli śniegu, na hamaku zawieszonym u szczytów i wśród ciężkiego bambusowego lasu. Jeśli poczujesz, że chcesz się zatrzymać, że zobaczyłaś już dość, że słowa przestają mieć barwę, zapach i smak... Przysiądź tylko, zrzuć sandały, powołaj czas znów do życia i odejdź z nim pod rękę. Wiem, że często znikasz gdzieś, gdzie nie ma miejsca na naszą baśń. Pamiętasz wianki? Zatrzymam się i znów zacznę je pleść... Nie ma miejsca na strach.
Długo już patrzę, jak nasze kolory dopełniają się do najwspanialszego zaklęcia, jakie poznała ta kraina. Czuję, jednak początek, zaranie, jakbym po raz pierwszy poprosiła "Dotknij mojej dłoni", ale Ty wiesz, co się za tym kryje, prawda? Nasza mała przysięga, wieczne porozumienie. Zawsze będzie tylko początek, czytam to z Twoich palców, z pióra białego pawia, które tak pięknie zaplątało się w Twoje włosy.
Czy chciałabyś zabrać coś jeszcze? Czy możemy już wyruszyć?

Wróciłam

15 grudnia
Wróciłam teraz, serce mi bije, ręce drżą.
Nasza bajka czeka na nas,
nie wychodzimy nigdzie, nie zniknie bez nas.
Jesteś Królewno. Jestem. My.
Córko Safony czas można znieść - ogłaszam bez słów:
czasie już nie jesteś,
tutaj płynie wyobraźnia

Re.Mgła

Nie wychodź do świata, to niebezpieczne dla naszego śpiewu.
Poczekam na Twój powrót, jak kiedyś, jak zawsze. Czas jest dla mnie łaskawy, nie martw się i wróć tylko...

Mgła

Serce mam pełne żądzy posiadania
Kradnę. Rabuję. Zawłaszczam. Mam.
Zwijam łakomie połacie mgły
Otrząsam z ukrytych w niej saren i jeleni
Wyjmuję sosny i brzozy jak zbędne szpilki
Skrawki zabłąkanego błękitu mogą zostać
Zapach poranka zmienia ją co chwilę
Biegnę, zaczepiam o niebo, rozdzieram niecierpliwie
(...śpisz...)
Moszczę drogę mglistą tkaniną
Gdy wstaniesz przejrzysz się w małej kałuży
(...dawno deszcz nie padał...)


a ja wyjechałam 04 grudnia, internet jest trudno,
albo wcale dostępny,
więc dziś czytam i czytam i czytam.
Królewno! Robię błędy, mylę literki,
żeby ochłonąć wpisałam wiersz, który przygotowałam wcześniej.
Jeśli
jest nieodpowiedni to przepraszam,
ale tak czułam w noc przed wyjazdem.
Nie dzieli nas odległość ani czas,
tylko dlaczego boli mnie serce,
dlaczego czuję bezradność? Królewno, Królewno moja.
Wracam 15 grudnia, internet czeka na mnie i ...
Ja bezsilna, daleka, wyszłam z naszej bajki
jak Ci pomóc
jak naprawić
kto Cię skrzywdził Królewno





Re.Miesięcznica

Przyjaciółko... usiadłam i miałam pisać coś innego, coś naszego, jak zwykle, ale... to nie ten czas.
Od kilku dni dryfuję w dziwnym stanie. Gdybym potrafiła płakać, tak lekko i zawsze, gdy tego potrzebuję, pewnie zmoczyłabym kilka poduszek. Jestem jednak zamknięta gdzieś w środku i łzy nie mogą się stamtąd wydostać. To naprawdę niesamowite uczucie, nie odnajduje w nim bólu, ale rzeczywistość zrobiła się szara i rozmazana, a moje działania wymuszone i nie ma w tym przesady, jaka zwykle wlewa się w przenośnie. Przypomina to trwanie w zawieszeniu, w niesamowitym i przesadnym oczekiwaniu na coś dobrego. Na coś, co mnie wreszcie ruszy z miejsca.
Nie wiem, Moja Mgiełko, czy to jakiś znak, ale marzyłam o cieple w bezruchu, bliskości najbliższej w przytuleniu... skóra do skóry. Chciałam wtedy milczeć lub szeptać, dotykać najczulej i w zamian otrzymać bezpieczeństwo, jakie można poczuć tylko w ramionach osoby, której ufa się bezgranicznie.
Potrzebuję odpoczynku, naprawdę. Potrzebuję wszystkiego, co kiedykolwiek mi podarowałaś. Tego innego świata na wyciągnięcie ręki.

Re.Miesięcznica

Jak uroczo, jak kojąco... że wiatr Ci przypomniał, a Ty przypomniałaś mi. Chyba znów porozrzucam bursztyny, zamknięte słońce i czas. Dobrze, że dziś jesteśmy razem, że możemy słuchać świętujących oddechów i wpatrywać się w świętujące dłonie. Przytulmy się więc mocno, a nasz patron Wiatr zaśpiewa na naszą cześć.
A za trzy miesiące wplotę Ci we włosy wianek ze śnieżyczek i poproszę o sznur wierszy.

Miesięcznica

To (już /dopiero)Trzy Miesiące Księżniczko. wyrzuciłam kalendarze.
Wiatr pamiętliwy przywiał kartkę z datą 03.09.
Pamiętasz? Zapomnijmy Razem.

Herbata

Latem skrzętnie zbierałam liście czarnej porzeczki, kopiaste talerze
płatków róż wysypywałam na kamienny stół, macierzanka barwiła mi palce
zapachem, pokrzywa pisała dla mnie wiersze pełne niepokojącej tęsknoty.
Samotnie cieszyłam się z marzeń.
Zaparzam lato, słodzę różanym miodem. Wyczerpane tańcem, nocą, mrozem,
zrzuciłyśmy suknie porwane przez wiatr, drobne gwiazdy przesypują czas
przez oszronione koronki.
Królewno, twoją filiżankę ulepiły jaskółki, moją urodził kamień.
To nefryt.
Ogień i Woda. Niebo i Ziemia. Lato i Zima. Wiosna i Jesień. Biel i Czerń.
Dzień i Noc. Świt i...
Świt Królewno. Witaj. Pijmy herbatę. To My? Pijmy herbatę do zmierzchu.

Re.wszystko jest możliwe

A może... tańczmy przy nim?
Może nawet dojrzysz na mej twarzy rumieniec, gdy o to poproszę.
Pierwsze dźwięki są lekkie i gładko przesuwają się jeden za drugim. Zaczynamy w bezruchu klęcząc.Uśmiechasz się lekko, lecz widzę, jaka jesteś skupiona,a Twój wzrok wpatruję się w dal, w jakiś niewidzialny horyzont.
Pieśń prowadzi moją dłoń po ramieniu, aż do ust, gdzie towarzyszy powietrzu, które delikatnie wydmuchuję w przestrzeń. Wstajesz w obrocie, by Twoja sukienka zafalowało łagodnie i znów jestem twarzą w Twoją stronę, nie patrzę jednak na Ciebie, może Cię nie widzę, choć wciąż jesteś w moich myślach. Śpiew.. Płynie, jak moje dłonie, powoli unoszące się na wysokość twarzy, jak posuwiste, miękkie kroczki, w których dookoła zamykamy naszą scenę. Obracamy się, lecz nie w miejscu, wędrujemy, wzrok goni palce, a one - nieuchwytne nuty i rozmyty rytm. Raz są tak daleko od siebie, jak tylko mogą, za chwile mijają się nad czołem. Teraz jesteśmy już pewne każdego ruchu, moja chusta posłuszna i zwiewna, jak motyl, Twoje włosy nieokiełznane.
Zima...Zwalnia tempo. Przysiadam na piętach i powoli oddaję pokłon pięknu światła gwiazd i Twym błyszczącym oczom. Wstaję jednym ruchem na kolejne śpiewy Jedynego Śpiewaka. Wiem, że jesteś za moimi plecami. Unosisz ramiona do góry, prostując i napinając roztańczone dotąd nadgarstki, powoli opuszczając i krzyżując je na czubku głowy, aby utworzyły przez mgnienie oka dzbanuszek na kwiat, który masz we włosach, jak wspomnienie lata. Nie zatrzymują się jednak... opuszki palców przemykają leniwie po karku i odsłoniętych ramionach, aż wreszcie znów wypuszczasz je w powietrze, jak ptaki do lotu.
Chwytam skraj sukni i unoszę go nad dywan białego puchu, rysując spiralę obrotu, tym razem w miejscu na palcach, wysoko, jakbym chciała dotknąć nieba. Zaglądam przez ramię i chłonę widok, jak poruszasz się miękko w biodrach i kostkach, a dłonie tańczą przed Twoimi oczami, jakby poganiały powietrze. Czujemy radość i tańczymy radość, a głos odzywa się coraz rzadziej i nieśmielej. Sunie coraz wolniej i spokojniej...
Znów mogę na Ciebie patrzeć bez obaw, że się zawaham.

wszystko jest możliwe

dzisiaj maluję woskiem, kolory zanoszą się śmiechem, mam tęczowe
dłonie, jeszcze tylko zorze wieczorne zafarbują tkaninę i gotowe.

To suknia dla
Ciebie Królewno. Zrzuć szatki żeglarza, zachowaj tylko klejnot we
włosach. Kryształki soli są słodkie na Twej piersi.
Ptak śpiewa po północy na najbliższym drzewie.
Mróz wyostrza dzwoneczek zaklęty w niepozornym ciałku.
Raz na sto lat ten mieszkaniec nocy i zimy daje wybranym koncert.
Nie ma imienia.
My go nazwiemy...
Słyszałam, że...
Mówili...
Czytałam...
Widziałam... och, to tylko sen był
Słuchajmy koncertu Królewno

Re.Palę ogniska na wszystkich wzgórzach

Teraz chcę być, wyjść z rzeki, chcę czuć krople spływające po plecach i włosy przyklejone do twarzy.
Patrzę przez maleńkie, płynne diamenty na zewnątrz, gdzie błękit i cisza, i gdzie Królowa Błękitu i Królowa Spokoju. Przecieram dłonią twarz, układając kryształy na nowo i widzę, jak siedzisz swobodnie w otoczeniu z rusałek pawików i skupionych myśli. Ja mam huk wody, Ty szmer zaledwie, spływają po mnie strumienie, Ty masz być może wilgoć na rzęsach. Gdy oczy otwierasz szeroko i pewnie, nie ma już innego błękitu wokół, tylko Twój, jakby wstyd było reszcie koloru Wszechświata.
Wstałaś i głęboka zieleń Twej sukni zafalowała, jak pchane wiatrem źdźbła. Oparłaś dłonie o czarną korę tak, że zaczęłam jej zazdrościć Twych palców.
Woda stała się jak wodospad, jak gromy za głośna, lecz uciszyłaś ją w moim umyśle melodią swych ruchów i pieśnią wygrywaną na materiałach Twojego ubioru. Wiedziałam na pewno, że jesteś Księżniczką, że władasz zmysłami i przestrzenią, a włosy czeszą Ci boginie leśnych strumyków. Może ukłoniłyby się tak, jakbyś zaprosiła je do tańca, lecz tylko ich dłonie wyszły Ci naprzeciw. Poruszyć się, to było zbyt wiele. Zbyt wiele - oderwać wzrok.
Wynurzyłam się z szarości i znów jestem blisko.
Poczułam rześki powiew, na Twoich stopach zatrzymały się kropelki tego, co stało się przeszłe. Nie było już ani zbyt głośno, ani zbyt cicho, tylko myślałam, że wciąż jesteś za daleko i jednocześnie zbliżasz się tak szybko.
Jak dobrze móc usiąść obok Ciebie i pleść magię.

Palę ogniska na wszystkich wzgórzach

Noc tak szybko zapada.
Wir szary, czy on Cię więzi Królewno? Potrzebujesz złotych nożyczek?
Zaklęcia? Wysyłam Ci buczynowy orzeszek spakowany zgrabnie. Na wstążkach
zapisałam Przyszłość, pod bibułką bije serce drzewa. Już późno,
poniedziałek tak daleko. Co jest Teraz? Mieszkam w jaskini z książek.
Zakładka służy mi za poduszkę. Nie śpię. Czuwam. Palę ogniska na
wszystkich wzgórzach. Noc rozjaśnia drogi którymi przyjdziesz,
przypłyniesz,
pod płóciennym żaglem, w łopocie myśli ptasich, z klejnotem we włosach.
Jeszcze tylko jedna rzeka, jeden las. Dobranoc Królewno

Re. Listy, listy gdzie jesteście?

Poczekaj na mnie, Księżniczko Letniego Przesilenia, poczekaj na pierwszy dzień tygodnia, poczekaj, bo trudno mi Cię nie widzieć , poczekaj na listy, mam ich cały stos w bawełnianej torbie, poczekaj na mego posłańca, poczekaj, ja myślę i pamiętam, poczekaj, aż wyrwę się z wiru szarego.
Zobaczysz, jeszcze będziemy razem z Pięknym Listopadem i zażartujemy z jego fryzury, układając ją na nowo. Może czasem musnę dłonią Twoją dłoń, plotąc mu jesienny warkocz.

Listy, listy gdzie jesteście?

Wróciłam, czas przewraca kartki w kalendarzu za oknem,
wypatruję, w deszcz, w noc, w ranki szare.
Księżyc coraz mniejszy, w mgle tęczowej, wypatruję...
te dwie roztańczone sylwetki to my?
Patrzymy na Ziemię z jej morzami, trawą zieloną,
upinamy włosy wysoko, wspinamy się na palce,
zawieszamy lampion błękitny
szumiący słono. Czy to już Królewno?

Tęcza

Przypięłyśmy dzwonki do stóp
szybciej szybciej
biegnijmy
szybciej
nie ma tu czasu ale...
deszcz może przestać padać
słońce zakryją chmury...
zdążyć na Tęczę
Tęcza tańczy
tańczą dzwonki na jej stopach
na mgnienie zajrzała do Nieba

Marzenie

Sieję popiół na drogę
co wyrośnie
rośnie
jest rośnie
rośny ranek
rosi deszcz
którego nie śnię
śnię Ciebie
biegamy po rosie
Ty Różą
Ja Konwalią
ociekamy deszczem
Ty zgubiłaś Słońce
Ja schowałam Księżyc
...
Świt
Wybiegam samotna
paruję na mrozie
oczy płaczą
rzęsy splątane babim latem
tyle śniegu
zasypał wszystkie listy
wrzucam jeden do studni
nocą szybciej doleci
Królewno
naucz mnie tęsknoty
Tęsknię za Wieżą stromą
Psie serce nie lubi schodów
Teraz śpij Królewno jak makiem zasiał

Re.Przepraszam

To nie był zły sen, Przyjaciółko Moich Aniołów. Nie znam tego miasta. Widzę je na horyzoncie, jak betonową wieżę z poziomami nie do policzenia, jak pałacyk dalekowschodni z nieprzeliczonymi skosami dachów, warstwami, grupami... Jeśli zobaczę w nim azyl,w azylu Twój portret z pewności, wahania, czerni i bieli, możemy milczeć i łapać deszcz w tarcze parasoli. To nie rzeczywistość, to tylko skorupa świata. Musimy ją kiedyś rozsadzić, inaczej nie starczy nam powietrza. Teraz się o to nie kłopocz, nie zbudzimy Glinianego Smoka Ziemi. Jest zbyt daleko, a tu zbyt wirtualnie. Nie usłyszy, pożre kogoś innego.
Nie Przepraszaj.
Nie Bój Się.
Zawiesimy hamak na gwizdach i spojrzymy z góry. Ty zaśpiewasz pieśni nigdy nie wyśpiewane i uśpisz Słońce, ja poczytam Księżycowi.

Jesień

Jesień Jesień Jesień
czy u Ciebie Królewno też?
Tu w Samotni Góry skrywa Pani Mgła
Tańczę z nią cichutko
wiruję...
Świat wiruje
wiruje Słońce w szalu w czerwone pasy
Szal ciężki deszczem
zakrywa Słońcu Oczy
Śpij Słońce
Śpij
Śpij...
...Dzień?
Twój Dzień śpi moje Słońce.
Śpij...
świerszcza ogrzać?
Ptaki?
Ludzi?
Gąsienicę małą?
nie bój się, śnią
Śpij...
nie jesteś im potrzebne moje Słońce
śpij...

Re.Wyjeżdżam...

I nie wiem, czy do widzenia, czy żegnaj, nie ma już kwiatów, by z nimi czekać na Twój powrót. To dobrze, to lepiej, liście są lepsze, złote i szczere, a wiatr porywczy. Wysyłam Ci więc garść ich, dzbanuszek, bądź zawsze i wszędzie i nigdy nie zwalniaj. Nie pochylaj się za bardzo, może niebo właśnie dziś jest najpiękniejsze od zarania Wszechświata? Wypatruję, już bez zachłanności, może od Gór zawieje i usłyszę jeszcze jedną Twoją pieśń. Świat był magiczny, gdy je słyszałam i mocno przytulałam do myśli.
Tęsknota to zła towarzyszka, ma twarz poszarzałą i mówi zbyt dużo. Porzuć ją czym prędzej, będę wtedy bliżej, ja i inne istoty z przestrzeni i z nocy.

Wyjeżdżam...

Wyjeżdżam tam gdzie rodzą się smutne wiersze, przychodzą nocą, nie
śpią, cichutko śpiewają, nie czekają na światło lampy, na papier, na
pióro srebrne obwiedzione błękitem (pamiętasz, które...). Trzeba szybko
zapisać, zapamiętać, zapomnieć.
Biorę z sobą Psie Serce.
O listy do Ciebie Królewno nie martwię się już, poproszę Drzewa w
Sadzie o najpiękniejsze Liście. Pomoże Wiatr. A Wiatr w mojej Samotni
wieje
od Gór Starych Stareńkich. Noce będą gwiaździste. Zobaczę Nas wysoko.
Skaczemy na jednej skakance.
Piszę i tęsknię. Tęsknię..... Aha, zajrzę też do Studni, nawet w
dzień mieszkają tam Gwiazdy.
Ja i Ja

Re.!

Patrzę na Twoją rozświetloną, spokojną twarz i myślę, jak słońcu nie wstyd,
Każdym uśmiechem i gestem i każdym jednym tchnieniem i skinieniem głowy pragnę, byśmy stopiły się z zielenią i odnalazły w niej nasze królestwo.
Zwolnijmy trochę, niech ten ciepły piasek dłużej ogrzewa nasze stopy. Za plecami mamy ich ślady, które las szybko zmyje ze ścieżki i nikt nas nie odnajdzie.
Gdy wymieniamy spojrzenia: błękitne, jak prześwity nieba, lub barwy bursztynu, wydaje się, jakbyśmy były niebem i ziemią. Nagle tyle chcemy i tyle czujemy.
Pragnę zgubić drogę, a z nią wszelką tęsknotę. Nie puszczaj mojej dłoni.
Schodzimy z piasku wprost na morze mchu, a rosa, ten wilgotny chrzest świtu, osadza nam się na stopach i chce nam się tańczyć. Witasz się z kwiatami bosa, w moich włosach plączą się motyle.
To mgła czy magia paruje?

Przepraszam

Piętrowe listy są trudne, już wiem o co chodzi, co zrobić, żeby moja odpowiedź
była na początku a nie pod.

Śnię z Tobą, nie budźmy tego co inni(?) nazywają rzeczywistością. W naszym lesie jest miejsce i dla Garbatego Anioła, który:

Nie fruwa głaszcze tęczą oczu
krzywe skrzydła w lustrze
boi się ślepych palców
nie zobaczą skrzydeł
zamiera w kurzu
czeka

.....zobacz Królewno... spójrz... tam ta jaskółka.... to on/ona zgubiła srebrne piórko obwiedzione błękitem. Pachnie różami. Mrówki niosą je triumfalnie dla swojej Królowej.
Śnijmy.
Śniłaś mi się Królewno, chodziłyśmy po szarej Warszawie, nie rozmawiałyśmy. Och, to tylko zły sen. Śnijmy.

Re.List

Wróciłaś, czy to tylko wiatr rozsiewa plotki w cichych pomrukach?
Wyjdę i przekonam się sama. Co było, co jest, gdzie, kiedy? Odpowiesz, czy znów myśli zginą?

!

Wróciłam. Twoje bukiety z maków zmarzniętych, suchych traw, zszarganych
dziurawców unosiły się nocami nad leśną chatą, rozsypywały drogą mleczną,
spadały w jeżyny, mieszały dla niepoznaki z perzem, miodem liści.
Ostatnie gąsienice wtulały w nie kosmate ciałka. cicho cicho cicho
usypiały, zapominały, zapominały o jedzeniu, zapominały ....nici, nici ...
nic... nic...ci cii ciii...





Jeśli chcesz zobaczyć dziewiczy kurz
prawdziwe pajęczyny
zapraszam
czekam
we mgle wspomnień marzeń
książek
ciszy nocy
gwałconej deszczem
tu zobaczysz
narodziny pająków
agonię motyli
tu wszystko jest na swoim miejscu
oprócz mnie ubranej
i
psa rudego głodnego
głodem wsi sytej

List

wypuściłam Gołębicę
ostatnią
płową
z tym listem
wypuściłam ją ku Słońcu
jej obraz malał we łzach
Cień...
Cień zasłonił...
leżała
ciężka listem
lekka upływem krwi
mgła śmierci
nie odbijała mojej twarzy
w złotych oczach
Cień kwilił

Re.czarne

Mgło Wilgotna,
Nie płacz, nie płacz. Płaczą niebiosa i ludzkość, nie płacz choć Ty, bądź na powrót moją Mgłą Mleczną.
Skoro wyjeżdżasz, mam dla Ciebie coś na drogę: nieoszlifowany bursztyn, w którym przechowuje się wieki, dwa zwoje jedwabiu, księgę spisaną prze Błękitnych Mędrców z Pustyni, której nie wolno czytać w bezruchu, dzwoneczek na czerwonej tasiemce i pocałunek na powieki, tę pieczęć i tę obietnicę.
Wyjdę z Wieży na łąkę starą i piękną, jak gwiazdy. Każdego dnia Twej podróży będę plotła jeden wianek, by był gotowy na Twój powrót.
Dziś uplotłam wianek z czerwonych maków.

czarne

czarne ubrania. lubię czarne ubrania. skąd wiedziałaś? Czarne niebo i
czarne ubrania. Oznaczają chaos lub panowanie nad sytuacjami, osobę
uporządkowaną.

Wyjeżdżam Królewno. Wyjeżdżam daleko, tam gdzie rodzą się bajki.
Przychodzą we śnie i na jawie. Rodzą się na kartkach zapisywane moją
ręką. Nie znają dnia ani nocy. Czeka tam na mnie
Jaszczurka, Nietoperz i pewna Martwa Dziewczynka. I Pająk który
odszedł...wybacz, płaczę teraz... . Za rządów Lwa przybyła do mnie jego Córka.
Wywołała uśmiech na mojej twarzy. Jest bardzo podobna do Matki,też nosi
złotą suknię. Bo jak się domyślasz Pająk była Kobietą.

Będę tam śnić, wieszczyć, marzyć o naszej wędrówce w Wieży.
Wieczorem budzą się mgły. Pełnia tuż tuż. Rano mgły niewolą Słońce.
Porwane Jego zaspanym ciałem upadają na trawę.
Biegam po rosie. Wiedźma


Re. Zatrzymajmy się...

Uwielbiam historie, które tkasz przede mną, jak sieć ze snów i słów. Nie przestawaj.
Czuję wiatr czasu, wiem jednak, że nie ma do nas dostępu. przenika nas, lecz nie zauważa.
Jeżeli chcesz znać odpowiedź na zadane pytanie, znajdźmy młode okno i zostańmy jego chrzestnymi matkami. Pokropię je krwią, a Ty łzami, i od tej chwili będzie nosiło imię Zwierciadło Przestrzeni, lub Mały Świat. Gdy przez nie spojrzymy, ukaże nam lasy galaktyk i drogi podniebnych wędrówek, zajmie nas przez chwilę, a może tylko nieco krócej od wieczności. Licz lata, lecz nie słoneczne, zbyt to kłopotliwe. Gdy zmrużysz oczy, już będzie podłogowym staruszkiem. Spocznij, Dziecko.
Wiesz, dlaczego na zewnątrz nie ma wiatrów ze stron świata? Kto uwięził je w wieży, w za ciasnych komnatach, zatrzymał i uśpił. Kocham Wiatr z Północy, był moim towarzyszem. Gdy razem wędrowaliśmy śpiewaliśmy pieśń pewniej wieszczki. Posłuchaj, a może i on usłyszy?

Wód szklane oceany…
Zwierciadła gwiazd otchłani…
Zdążają ku nim rzeki
Oh… nieprzerwanie.
A w blasku się odbiją
Przestrzenie nieboskłonu.
Miriady myśli zginą
Od wschodu do zachodu.

Odbierz więc myśl doczesną
Bym stał się wolnym wiatrem
Niosącym pieśń przedwieczną –
Północnej pory bardem.
Bym umiał patrzeć w niebo,
Ty oczy moje zamknij,
A, gdy nadejdzie koniec,
Mą duszę w wodzie zaklnij.

Zatrzymajmy się

....
na chwilę. odpocznijmy. zapatrzmy się w okna . Widzisz, są tak stare,
że spłynęły
do połowy na parapet, na podłogę, szklanymi lodowcami. Odmierzają czas.
Ile czasu potrzeba by
pierwsza cząsteczka szkła oderwała się od szyby i siłą grawitacji
opadała jak skroplona mgła
oddechu. Widzisz, w wieży jest bezpiecznie, wieje tylko wiatr czasu.
..


woda wiatr

Wiatr ślepł od suchego skwaru stronic.
Wodzie pociekły łzy
Pociła się
Wypełniały ją wszystkie brzegi wiadomości.
Mały chłopiec szedł powoli cieniem z zieloną gałązką
Niedbale opuścił skrzydła.
Ziemia dusiła się gorącym żółtym pyłem
słońca,gliny, piasku.
A jednak go zauważyli
ograbili z gałązki i procy.
Usiedli i czekali: zakwitła!
Procę zniszczyli - po nich już
nikogo nie może ustrzelić
niepotrzebny Amor.


Żółty i Różowy Kwiatek/ dla...

ranek oddychał mgłą
na łące, w sadzie pajęcze domy
nasycił bielą
Z mgły wyszła sarna
Wielka łza spadła z brzozy
zakłóciła ciszę
na spieczonej ziemi wyrosły dwa kwiaty
jesteśmy wolne powiedziały jednocześnie
gdy otworzyły złote oczy
Obejrzały się uważnie
żółty i różowy dygotały z zimna
piły mgłę
Jakie wolne? - prychnął perz
- Ja wolny jestem
idę gdzie chcę
gdy posiekają mnie
stokrotnie odrastam
Wielki Ogrodnik śnił dalej
Słońce złote
Różowa zorza
siedziały jak dwie Sowy w dziupli
tuliły się, śniły
Wielka łza spadła
na ziemię
Kwiat się rodzi
Czas oderwał się z zapatrzenia


Re Upał

Przyjaciółko,
Zapraszam Cię dziś do Wieży Najwyższej.
Wieża jest labiryntem, ma spiralę ze schodów i okna z kryształu.
Wieża byłaby Nasza, słuchałaby naszych rozkazów, nie czułabyś się niepewnie, a jeśli tak by się stało, natychmiast zatrzasnęłaby wszystkie okna drewnianymi okiennicami i już nie wiedziałybyśmy czy jest naprawdę daleko do ziemi, czy niebo wciąż jest tak czarne jak nasze ubrania, czy ludzie pędzą jeszcze ulicami, jak mróweczki.
Lubię wiatr, który tylko tak wysoko jest naprawdę wolny, lubię, gdy szarpie Twoimi włosami i unosi je jak aureolę. Zostańmy jeszcze chwilę, usiądź proszę, na schodach. Położę się na tym samym stopniu, oprę głowę o Twoje uda, a nogi o poręcz i spytam, czy słyszałaś legendę o Czarnych Łabędziach?
Nie pamiętam jej zbyt dobrze, wiem jednak, że w Królestwie Ciemności jest Rzeka Śmierci. Wszystko ginie w niej bezpowrotnie, żadna łódź nie jest w stanie się z nią mierzyć, jej nieprzebyte, spokojne wody kryją już wiele wraków. Ludzie czasem nazywali ją Rzeką Rozpaczy, ale mylili się bardzo. Niestety, żaden z nich nie mógł tego wiedzieć na pewno, gdyż każdy kto zanurzył w niej stopę, nigdy nie powrócił na ląd. Były jednak istoty, które oparły się jej mocy. Dwa Czarne Łabędzie od wieków przeglądają się w jej wodach i nigdy nie toną, jakby Rzeka nie dostrzegała ich obecności. Podobno nie ma piękniejszego spektaklu we wszystkich Królestwach od ich Tańca pełnego gracji i powagi. Przez wieki nadawano im najróżniejsze imiona, lecz naprawdę nazywały się Miłość i Duch. Podobno kiedyś przybędą nad rzekę inne istoty o tych samych imionach i zastąpią je w tańcu, a one odlecą i już nikt nigdy o nich nie usłyszy.
Chciałabym, żebyśmy kiedyś, razem, we śnie lub na jawie, odnalazły Czarne Łabędzie i obejrzały ich taniec,a później być może dotknęły tafli wody i przekonały się, czy jesteśmy tymi, które mają skłonić je do odlotu i tańczyć na czarnej rzece, nigdy w niej nie tonąc.

Dziękuję za Twoje słowa. Oczyszczają mnie z szarości.

Upał

witam

Upał w głowie, trudno wszystko uporządkować. Ale porządek jest
najmniej oczekiwany .
Za pierwszym zakrętem sto dróg, za następnym też a może 66 lub sto
schodów w górę i w dół. Co wybrać? Codziennie będzie przybywać
możliwości. Powrotu nie ma, wracam w obcą pustkę, zmieniona ja do dawnej mnie.
Czujemy się obco, skrępowane.

Tak to mniej więcej wygląda. Z każdym listem rozrasta się,
przyspiesza. Przez godzinę będę trzymać się jednego koloru (który wybrać?),
sznureczek, czy to jest sznureczek? Odwiązuję go. Będę szła z zamkniętymi
oczami. Za sobą pozostawiam cichnące mruczenie zetlałych pasm.

Twoje listy tysięczne drogi ukazują. Wybory oszałamiają. Śnię na
jawie, śpię bez snów. Jestem silna i bez lęków. Tylko po co ściskam
w dłoni pustą wydmuszkę poczwarki? j

Re

Mgło Mleczna,
Wyrwałam od Ciebie kilka słów nie z bajki. Tak, zmusiłam Cię do nich, bo nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak szybko rozpozna moje zamiary, moje intencje... Nie czuj się nieswojo, wiem, że jesteś Mgłą i jesteś Wieczysta, na razie to mi wystarczy.
Zawstydzasz mnie swoim entuzjazmem. Przecież tak niewiele utkałam dla nas przez ostatnie dni.
Od chwili, gdy połączyłyśmy się wirtualną myślą, dziwne rzeczy dzieją się w moim ruchomym obrazku rzeczywistości. Salwador Dali goni mnie z bombonierką, ciepło jest cielesne i mnie przeszywa, cała się rumienię, czasem jestem jak kamień na polu, a ludzie to widma... Zobacz, przyjrzyj się. To tylko moje sny. Ty je sprowadziłaś? Mimo, że twoje pisanie jest chyba bardziej jak kwiat i aksamit?
Proszę, odgoń je, zostań moją Mglistą Oblubienicą i zaopiekuj się moim umysłem, otul go jak... Mgła... Chcę się wyciszyć. Potrzebuję snu bez marzeń i koszmarów.
A pytanie: kim jesteś, odczytałaś chyba zbyt dosłownie.
Pytam: kim jesteś?
Pytam, czy jesteś
Życiem w apogeum i dobrą jasnością
Nocą Dostojną i Tarczą Księżyca
Godziną ZA-wczesną, Blaskiem Jutrzenki
Marzeniem, Bluźnierstwem Przeciw Realności
Snem, Jawą?

Pytam: jakie są Twoje zamiary?
Pytam: czy chcesz
odwieść mnie od Świata
dzielić me lęki, czy je uśmiercać
opowiadać historie przez tysiąc nocy
razem ze mną myśleć i trwać na pustyni zła?

Jest tyle pytań, ja taka zachłanna, Ty, jedna-jedyna, która może odpowiedzieć, do odpowiadania niechętna...

To tylko listy

To tylko listy. Skąd te obawy, wręcz tchnie lękiem. Prawie poczułam
się nieswojo. cytuję:
gra wyobraźni, wymiana myśli, szczypta poezji i bajki.

Jeśli ta gra wyobraźni podoba Ci się to dobrze, ale gdy jest Ci z tym
źle to musisz coś z tym zrobić.
Wieczysta Mgła. Kocham mgłę, ale pierwsze co przyszło mi do głowy -
przecież ja żyję - nie jestem wieczysta. ..... Czekaj, zaraz.. może
jesteśmy w bajce?

Mgła

lekka jak ona
biała jak ona
kołysać Światem
światłem latarni
...
...

Powiedziałam Ci już bardzo dużo o sobie. Kim jestem? To trochę brzmi
na skróty, jest zbyt,
nie spełnia Twoich warunków. Więc... nie odpowiem ;).
Do pytania o zamiary nie ustosunkuję się. Cieszy mnie wymiana listów z
Tobą.
Dzisiaj nazwałam Cię Nie Wiem.

Ja

PS. Nie Wiem odpisz koniecznie, pisz, pisz czekam. J.

Re.Dziękuję

Jest w Tobie coś, co mnie niepokoi, niemal przeszywa. Mam jakieś dziwne intuicje, odkąd do mnie napisałaś. Kim naprawdę jesteś i jakie są Twoje zamiary?
Jeśli miałabym dziś nadać Ci imię, to byłabyś Wieczystą Mgłą.

Dziękuję

Odpisałaś! Tak bardzo tego pragnęłam. To są moje warunki - tylko nie
chciałam płoszyć ani obrazić- podpisuję się pod Twoimi Moimi Naszymi.
Co do imienia dzisiaj jesteś Mimozą a ja .... ja nie wiem jeszcze co
wyfrunie z poczwarki danki. Ja

Re Odważam się napisać

Dziękuję za wiadomość od Ciebie. Co prawda jesteś na razie dość... tajemnicza, ale dlaczego nie spróbować?:) Może w swojej następnej wiadomości napiszesz mi więcej?

Opowiem Ci krótko, z jakimi myślami pisałam to ogłoszenie, jeśli to nie zbyt aroganckie, czego oczekiwałam.
Potrzebuję gry wyobraźni i pewnego rodzaju kobiecej poezji. Uosobionej
Chciałabym, żebyśmy obiecały sobie, że nigdy się nie spotkamy. Marzę jednak, by to pragnienie wzrosło w nas kiedyś tak bardzo, że bez żalu złamałybyśmy tę przysięgę.

Nie pragnęłam znać Twojego imienia i nazwiska, lecz wymyślić nowe imię, właściwie nazwę, i podobne otrzymać od Ciebie. I żeby to było coś uroczego i niezwykłego. Taka tajemnica.

Wyobrażałam sobie, że odetniemy się od codzienności, że będziemy zbyt ważne, a nasze słowa zbyt cenne, by się nią zarzucać. Chciałam, żebyśmy w konsekwencji odnalazły w otaczającym nas świecie coś pięknego, jakąś magię, którą warto byłoby się podzielić. Gdy wieje wiatr, nie napisałabym Ci, że jest wietrznie, lecz, że lubię, gdy moje włosy się na nim unoszą i chciałabym zobaczyć, jak unoszą się Twoje.

Miałam pragnienie, by znaleźć kogoś z kim spełnię swoje marzenie, jakiejś drugiej księżniczki zamkniętej w wieży, która podzieli moją chęć wydostania się z niej, może nawet mnie z niej uwolni? Albo ja uwolnię ją?
Miałam pisać prosto, sucho, przecież wcale się nie znamy i nie musisz tracić czasu na przedzieranie się przez gąszcz moich chaotycznych myśli.
Wydaje się, że najważniejsze napisałam na początku: gra wyobraźni, wymiana myśli, szczypta poezji i bajki. Wiem, że miłość to cud, ale jeśli przyprawimy się chociaż o miłe wspomnienia, impuls dosłuchania się w siebie i swoje emocje to warto. Oczywiście wierzę w cuda:)
Ja, ja, ja… Chcę, pragnę, liczę na… Wybacz ten egoistyczny ton. Napisz, proszę, czego Ty oczekujesz. A jeśli szukasz czegoś zupełnie innego, nie wahaj się mi o tym wspomnieć na wstępie.
Gorące pozdrowienia.

Odważam się napisać

Dzień dobry! Piszę wiersze, dużo czytam. I kończę teraz bo komputer
szaleje. Danka

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Polski Sierpień

Pacierze jak żniwne kłosy
idą do nieba
wracają wichrem, deszczem,
burzą, powodzią
jeszcze więcej rozmodlenia
pogoda coraz gorsza
straszna
W Muzeum Żywe Eksponaty z Opaską na Ramieniu
Krzyże na żakiecie
I zaraz rozmodlone szosy
Rozmodlone śpiewem
idą pod sznurek
W oknach płowieje
papieżnasz w girlandzie plastiku
obok królowej
Zawierzeni
Jej Dzieci
Bitwy jak co roku
trzynastolatek zamyka oczy księdzu Skorupce
już czwarty rok
tradycyjnie

piątek, 10 lipca 2009

Pegaz

Cieniutką igłą tłoczę Pegasys
W Zwierzęcym Miejscu Filharmonia
na dziedzińcu na początek ON ze szklanych rurek
oglądam z tramwaju
w zalęknionej drodze do
lotniska
sprawdzam skrzydła
są za każdym razem.
Nasi Dzielni Chłopcy z Iraku Afganistanu lądują
wśród widowni bladej
w zgrozie i zachwycie
cóż za sprawność, koordynacja, organizacja
w tańcu wielkiej ważki
karetek
lekarzy
noszy
białych kitli łopoczących na wietrze usypiającego śmigła.
Przełożona wyciąga z lodówki nowe Pegazy
na dziś i następny czwartek
dziś lewe udo
za tydzień brzuch
cieniutką igłą tłoczę
ciekawe czy na dziedzińcu
w nocy świecisz

piątek, 3 lipca 2009

Garbaty Anioł

Nie fruwa
głaszcze tęczą oczu
krzywe skrzydła w lustrze
boi się ślepych palców
nie zobaczą skrzydeł
zamiera w kurzu
czeka

piątek, 29 maja 2009

na Międzynarodowy Dzień Dziewczynki 01.06.2009

I tak rodziły się dziewczynki
i znowu i znowu
i następne
siostry Syna
siostrzenice
cioteczne wnuczki
Dziewczynki
I cały czas w ukryciu
nienazwane
bezimienne
obdarzone tajemnicą
umierającą z nimi
rodzącą się z nimi
Niosły ten ciężar przez wieki
tysiąclecia
wykluczone
zaprzeczone
wyparte

/wrzesień 2007/

czwartek, 28 maja 2009

Dziecku

Nigdy Cię nie urodzili
a nawet Cię nie urodziła
Urodziłeś się
na olimpiadzie juniorów
w konkurencji życie
stanąłeś na podium
za Tobą przepłynięty ocean
przed Tobą same maratony
sprinty dla serca
płotki dla poglądów
góry wiedzy
książka którą napiszesz
albo przeczytasz
albo i nie

poniedziałek, 25 maja 2009

Woda Wiatr

Wiatr ślepł od suchego skwaru stronic.
Wodzie pociekły łzy
Pociła się
Wypełniały ją wszystkie brzegi wiadomości.
Mały chłopiec szedł powoli cieniem z zieloną gałązką
Niedbale opuścił skrzydła.
Ziemia dusiła się gorącym żółtym pyłem
słońca,gliny, piasku.
A jednak go zauważyli
ograbili z gałązki i procy.
Usiedli i czekali: zakwitła!
Procę zniszczyli - po nich już
nikogo nie może ustrzelić
niepotrzebny Amor.

sobota, 23 maja 2009

Jaszczurka (24.07.2007)


Myła nogi. W misce. Najpierw wodę ze studni, potem zagrzać w tym starym

garnku który pamięta jeszcze...
Srebrzysty kubek do wody - zimna - gorąca, rozchlapuje. Wytrzeć potem.
Ciepło pulsuje aż do kolan. Mydło. Mydło pachnie już na zawsze wsią,
chatą. Kupiła nie pamięta jakie.

Zauważyła. Zauważyła ją. Cztery nóżki. Uniesiony pyszczek,
gruby ogon. Zimno. Nie biega.. Patyk pod piecem. Wystygłym. Wieczorem
widziała ją. Nie zmieniona. Zimno. Nie biega. Patyk...

Zimno jej. Nie grzeje wody. Wody nie ma. Została w studni. Nie nabrana.
Okno otwarte. Noc. Zimno.
Zjada kamienie. Nie zjada, próbuje. Próbuje każdego po trochu. Smakują

jednakowo. Nie widzi. Nie musi patrzeć. Pamięta barwy. Kształt w
rękach.
I nic nie ważą. Ciężkie i nic nie ważą. Te kamienie spod chaty też.
Piwnicę chciała kiedyś tam. Ale te kamienie pod chatą ciężkie.
Ciężko wykopać. Smakują tak samo. Ciężkie i nic nie ważą. Noc. Zimno.
Dzień.
Noc. Noc. Zimno.

Dzieci przyszły. Pajęczyny. Okno otwarte. Kurzu więcej bo otwarte.
Patyki pod piecem. Książki. Rozdać, trochę wziąć. Później. Kiedyś.

W każdej stroniczki jakieś ważne, zaznaczone skrawkami. Zapisane są.
I puste, czyste. Albo czytać wszystko albo nie zwracać uwagi.
Nie zwracać uwagi. Czytać. Usta pełne kamienia.

Dzieci widzieć. Słyszy głosy. Widzieć nie musi - własne. Własne.
Każdy wie. Wie jak wyglądają. Słyszy. Słyszy je.

W piecu trzeba napalić. Cieplej od razu. Nic się palić nie będzie.
Nie teraz. Może kiedyś. Gazet też nie. No na pewno te odłożone.
Pochowane. I te kawałki w książkach. To nie zakładki. Ważne. Ważne
chyba. Nie palić.

Kamień w ustach został. Mniej go. Suchy. Smakuje. Dobry. Był zawsze.
Zniknie od ciepła. Zniknie. Ciepło... Ciepło. Pulsuje. Ciepło. Odchodzi.
Chciała tego. Nie chciała kiedyś a teraz odchodzi.
Chce teraz. Odchodzi. Ciepło pulsuje aż... Odchodzi. Kamieni nie
potrzebuje. Nie potrzebuje.

Słońce odbija się w oku. Zioła w książkach. Książek nie wyrzucą.
Dobre dzieci. Dzieci. Książki. Nie czyta. Wie.


Słońce odbija się w oku. W zdziczałym sadzie mignęła.
Słońce odbiło się w oku.

piątek, 22 maja 2009


http://img1.poczta10.o2.pl/?cmd=getpart&link=wdJpwCkDJ1purFQ6QAkTVVaksBzavAioBI6902HiVBI6JQGRRHAx9WYNBmMQFAdkQxB6kTMseBAAsAGkNjM6kQGl82ZxLGbjOBA6kmc38DKsbSNMOTNVIjMVbQKk5gA6kFAYEUZQF2Z7aiNfaWaRk