poniedziałek, 26 października 2009
Błazen boga
dziad proszalny niczym rumunka
daj pani daj
Prosimy Cię racz nam dać
węszy siarkę w Zachęcie
nie widział, nie musi
protestuje,
wstyd mu z pianą na ustach polskich
wstyd mi i w głowie
i w brzuchu
bo ileż to transparentów i naszywek
i badzików wziąć mi trzeba, gdyby tak,
teoretycznie, przyszło mi wyjechać tam, gdzie
dzwonków, dzwonów i odoru kadzideł już nie
czwartek, 3 września 2009
Pegaz(1)
maszyna zbyt dokładna policzyła 64
maszyna inna wykazałaby 0 (zero)
moja ja nie była przygotowana
na gratulacje lekarza
na uśmiechy pielęgniarek
na termin - za cztery tygodnie
na zapas wyjęty z lodówki
cztery pegazy proszę
cztery pegazy proszę
życie proszę
wracam, odwiedzam Cię, jaki kruchy jesteś, stoisz na dziedzińcu,
gruby ochroniarz przygląda mi się podejrzliwie,
dzieli nas brama, dwie świadczynie jehowy w sukienkach i uśmiechach pytają
- czy w dzisiejszych czasach czytanie biblii ma sens - a Ty tam stoisz samotny,
skrzydła ze szklanych rurek łopoczą na wietrze,
gapię się zachłannie przez kraty,
przechodnie dźwigają zakupy, choroby i czas,
tuż obok wielka piłka i czas na wyświetlaczu cofa się sekundami
do 2012roku za pieniądze podatników z pragi południe,
menelica o twarzy królowej wyciąga pety i puszki z ulicznego rogu obfitości
kupuję Nie Kocie nową miskę, dwie piłeczki psie i wracam do domu
miał być zwyczajny czwartek
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
Zaczytane myszy, saga strychowa
Zaczytane myszy, saga strychowa
Dwie szare myszy zwinęły się w kłębuszki, zakurzony promyk słońca dawał wystarczającą jasność. W najodleglejszym kąciku strychu było cicho, czasem tylko westchnienie zachwytu lub kapnięcie łzy wzruszenia...Czasem błysnęły okulary, które zakładały w wyobraźni. Czytały...Zagryzały chrupkami przyniesionymi z Dołu.
W Dole cisza. Zimno. Ciemno.
Skończyły się obrzydliwe ziemniaki. Edukacja. Wakacje. Ciężko.
Jutro trzeba zmienić książki. Mysia Mama myśli praktycznie. Wyprawa po
wiedzę. Dobrze, że to nie Kot. A jednak spostrzegawczy i pamiętliwy.
Zachodzące Słońce przesunęło czerwony promyk po zaczytanych. Nie wiadomo
kiedy noc zmieniła mądre myśli w szalone sny. Mysia Mama wwiercała
pyszczek w Najgrubszą. Pachniała Jedzeniem.
Pachniała tak, że najbliższe zaczęły węszyć w półśnie, budziły
się w głodnej ciemności, zasypiały z głodu.
Najgrubsza. Nie uda się tu przynieść wymarzonej książki. Okładka
jest jadalna i nadaje się na pieluszki. Wspomnienie drętwiejących łapek
delikatnie stąpających po płótnie okładki z tłustymi i słodkimi
plamami...
Na dole zrobiło się głośno. I ciepło. Młodzież przybiegła zdyszana-
pełno okruchów! marchewka! cukier! mleko! mmmh! mmm! iiiiii! iiiii!
Nofe kśionżki, nofe, duzo wysapał najmłodszy. No.
Ona jest dobra- orzekła Mysia Mama, ale Ten Nie Kot..., Ta Nie Kota -
poprawiła się. Bójmy się! Bójmy!- powtórzyła reszta piskliwym chórem.
I zaczęły się dni syte, pełne lęku, odwagi i bohaterstwa. Zima biegła
na spotkanie Wiosny.
....Mama Mysia wspominała coraz częściej o brrr piiiiii Kocie. Tym co
uuuuuuuu iiiiii był wszędzie, spał z Dobrą, mruczał tak strasznie i
przeszkadzał czytać. Widziałam. Kładł się na Najgrubszą. I na zetę.
Gazetę. Poprawił Babkę odruchowo, zasłuchany Wnuk. Stara Mysia sapnęła z dezaprobatą i miłością. Dziękuję.
Dziękować odparł niegrzecznie. Podziękował pisnęła Wnuczka.
Tak. To są efekty urodzin na Dole.
Urodziłyście się na Dole bo wasza lekkomyślna Matka zjadła wszystkie
rozumy, wiedziała lepiej, była zakochana w waszym Tacie i... Wiemy. Tak.
Opowiedz nam przed czym uratowała nas Dobra!. Babcia Mysia, prosimy!
Na Dole była wtedy Dobra, przyjechał do niej Dziecko, duży i też dobry
i pisnęło któreś nieopatrznie i ... to on, ja nie, ja byłam grzeczna
przerwała Wnuczka. To on. On.
Westchnienie Babci uspokoiło młodzież na chwilę.
I zostałyście zdekonspirowane, zobaczono was i wzięto głuptasów do
słoika z watą i jedzeniem.
Wtedy Dobra opowiadała Dziecku o tym, że będziecie cierpieć, że tu
jesteście czasem głodne ale szczęśliwe i zostałyście uwolnione. ufff.
A potem ten głupi, ten mój brat wychodził na środek i dał się łapać
i głaskać i... Nieprawda!. Babciu, powiedz jej. Powiedz!
A ta głupia mi zazdrościła! Zazdrościłaś! Tchórz!. Tchórz! Bałaś
się wyjść. Tchórz!.
Z Babcią Misią zaczęło się dziać coś niedobrego, pobladł jej nosek,
resztką sił wychrypiała:
nie, nie wolno wymawiać imienia Pani Pani T.!
Tu u nas na Górze mieszkała, Strych był jej i jej dzieci. Karmiła je
waszym Pradziadkiem i naszymi kuzynami z Sadu. Tak. Tak było.
A teraz jest Dobra i Pani T. się wyniosła. Lubi spokój. Pułapka na
drogę.
Tak więc krótko po tym słoiku Dobra przywiozła na rowerze tę Nie Kotę.
I teraz się nie rozstają.
A Kot? Co z Kotem? Chciały wiedzieć.
Babka odpowiedziała powoli i dobitnie : zjadł go Lis z Sadu.
Kot był Kotą i Dobra bardzo za nią płakała. Tak. Dobra jest dobra.
Cisza na Strychu pozwalała usłyszeć szelest okruszków na Dole. Nie Kota
szczekała gdzieś w Sadzie. Zrobiło się całkiem przytulnie.
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
Wy Ja Śnienie i Wyjaśnienie i Ja Wyśnienie i Jawy Śnienie i dotyczy etykiety historia
zachowania w pamięci małe uzupełnienie. Od e-m
"Re.Popas w miasteczku" upłynął czas rzeczywisty taki: od 2008 wrzesień do 2009 kwiecień.
Wszystkie siedemdziesiąt siedem e-m opublikowałam w sierpniu, bo bałam się "zniknięcia", wymieszania chronologii i żarły mnie wątpliwości czy powinnam dopuścić się "zdrady"?
Więc ...skoczyłam na główkę i teraz jest mi lżej.
poniedziałek, 10 sierpnia 2009
Re.Popas w miasteczku
Oto, co u mnie widać dziś w źrenicach: okaleczone platany w słońcu zbyt natarczywym, pomarańczowa rozkosz o kwaśnym miąższu, płaskie, szare kamienie, idealne do przesuwania po naoliwionych plecach.
Niech będzie można mi odbić się szybciutko w Twoim lusterku, zobaczyć mleczny blask Twych paznokci wodzących po roju malutkich znaków.
Witaj, Czarodziejko, witam Twe oblicze w krysztale.
Tym ciekłym.
Popas w miasteczku
Re.Kamienie ułożone na moich drogach
Czujesz, jak drzewa ciężko i szeroko obsypują się kwieciem?
Kamienie ułożone na moich drogach
Re.sierp księżyca
Uciesz się razem ze mną, Słowiku, pozwólmy osuszyć i rosę zbijającą w giętkie pęczki nasze włosy. To tak, jakby pustynny bóg całował nasze powieki. Wtul dłonie w ziemię, będziemy przesypywały garście jego królestwa, a on otuli nasze skronie szorstkimi i gorącymi dłońmi. Ten wiatr przywieje nam schronienie z zieleni. tuż tuż..
sierp księżyca
Re."Świat z bieli i i snów mnie nigdy nie pokona". Chciałabym, aby tak było.
Podejdź dziś do mnie bliżej.
Tęsknić - to jakiś przewrotny podarunek naszego przeznaczenia, dziś jednak jest dla mnie bardziej nieznośny niż kiedykolwiek przedtem.
"Świat z bieli i i snów mnie nigdy nie pokona". Chciałabym, aby tak było.
Re.Sen szpitalny
I zadąłby w róg faun niewidzialny i gniewny, gdy rozkazałabym mu, by Ci przekazał wiadomość o moim przybyciu.
Spojrzałyby w niebo wszystkie moje Muzy, by Twoich Muz odbicia wypatrzeć w błękicie i bieli, lecz nie zimnej, która Cię więzi. Ciepłej, którą otulają Cię niebiosa.
Stałby mój orszak na szczycie z betonu i szkła, najwyższym, najstraszliwszym, wysmaganym przez wiatr i przez rzeczywistość.
A na drugiej szklanej górze Ty, odnaleziona, uśmiechnięta być może, może tulona przez Nostalgię, może całowana przez Znużenie.
A może, gdy przyleci pustułka ze wstęgą naznaczoną Twym tuszem, Twym piórem, Twą pieczęcią przeczytam: "Świat z bieli i snów mnie nigdy nie pokona".
Chciałabym, aby tak było
Sen szpitalny
Skarbie Mój!
Noc bezsenna szpitalna
Re.Sześć miesięcy
Piękne jest to porównanie, nie mogę oderwać odeń wzroku. Łapczywie maluję Cię w pełni, szybko, tysiącem odcieni srebra, siedzącą na złotym piaskowcu i siebie opartą leniwie o Twoje nogi, przytuloną, spokojnie czekającą na nów misternie wpleciony.
Puls mój unosi pierś,słyszę szum krwi w skroniach. Cudowniej nie można się czuć.
Dziękuję, Przyjaciółko.
Re.Czekam też tak... 1)
Wyczekuj posłańca przed północą.
Re.Czekam też tak...
Mam więc kilka pragnień, zimne palce i stopy i mało piór gęsich i inkaustu, by je zachować dla świata, czy chociaż Ciebie, Przyjaciółko. Wiedz jednak, że nie spotkałam nigdy ducha podobnego Twojemu i tak lekkiego, wolnego, że chyba trzymanego na ziemi tylko jakimś kaprysem Natury. Wiele wspaniałych snów i słów przemyka mi przed oczami niczym korowód roztańczonych dziewcząt. Dzięki Tobie... Cudownie jest wiedzieć, że kiedyś ponownie się spotkamy pośrodku jeziora odbijającego nieboskłon. Pamiętam, marzę, oczekuję... że wokół przed nami, pod nami, w nas... będzie już tylko gwiezdny pył, blask wszechświata. Zatańczmy... Dziękuję za tę przepowiednię.
A rozpościerać... chcę tylko konary dębu, pod którym będę mogła wyciągnąć się swobodnie, a Ty powiesz stanowczo "tu jest maciejka i dziewanna, mięta i lilia, nigdzie nie będzie nam lepiej". Zbiorą się wokół nas czarne łabędzie, Psie Serce, Bezimienny, Jutrzenka i Nokturn. I to już będzie cały świat.
Mam myśli dziś tak niepokorne, a palce tak rozbiegane, że aż nieczułe na zimno... Gdy tylko przysnę z księgą na udach i bajką z Twoich listów, uspokoję się. Choć nie chcę tego naprawdę...
Niech ukołysze Cię nasza wspólna samotność i niech się tym samym unicestwi.
Dobranoc, Czarodziejko.
Sześć miesięcy
na każdym widzę Nas Dwie
Czekam też tak...
słów (mój język ułomny) by opisać te dary.
i czekam nadal i było coraz gorzej
przeczytam-rozwinę srebrne słowa
Oczekiwanie zapełniam wspomnieniami z wyjazdu
nie budzą go spragnione lektur myszy
Re.Wyobrażam
**************Q***************
Re.Wyobrażam
Przyjmij mnie z tęczą we włosach, podarunkiem od niebios, Twoich sług najmniejszych.
Przyjmij mnie z moim orszakiem, z czarnookim Nokturnem i białostopą Jutrzenką.
Przyjmij mnie na swym tronie z myśli niezwykłych, zapachu maciejki i blasku, przy którym nie ma gwizd ni diamentów.
Przyjmij mnie, już za długo rozdzielono to, co nierozerwalne.
Przyjmij mnie, bo tęsknota jest głazem i prądem wartkim, który niweczy moje pergaminowe łabędzie, które płyną do swego domu, a ogrodów Twoich.
Przyjmij mnie szybko, niech znów zachwycimy się wzajemnie dopasowaniem naszych dłoni.
Wyobrażam
Dzwonki... Dobranoc Królewno. Czekam
Re.Milczysz
Już zbieram orszak na kolejne spotkanie z Tobą, Księżniczko z dalekiej krainy.
Milczysz
Pełnia
Re.Wróciłam
Czcijmy więc Gwiazdy Ranne u naszych stóp, choć ich imiona są zbyt piękne, by je wyrzekać, zbyt dźwięczne, by je nucić, zbyt głębokie, a myśl zawsze ulotna. Zapamiętaj jednak to pole, gdzie możemy biec swobodnie z rozpostartymi ramionami bez znużenia, gdzie możesz mieć przy twarzy Warkocz Bereniki, a ja przy ustach pukiel Twoich włosów. Gdzie można liczyć księżyce Saturna i przywoływać z nich dawnych bohaterów. Słuchajmy o wietrze galaktycznym i pojedynkach na blask.
sobota, 8 sierpnia 2009
Wróciłam
Re.Nasza sanna
Śniegu srebrzysty, synu niedościgłych chmur, twój dotyk tak lekki, twoja istota tak piękna. Lecz nie ty wyrzeźbiłeś nam tę noc, nie ty zwołasz sny i każesz nam je przeżyć, jak najprawdziwszą spośród rzeczywistości. Tym różnisz się od Mojej Pani, Mojej Księżniczki.
Re.Noc zimowa
Nasz kulig.
Nie ma nikogo poza nami, Moja Kochana Przyjaciółko, prócz tych dwóch klaczy o białych i rozwianych grzywach o spokojnym wejrzeniu czarnych oczu, które zachęca nas do przejażdżki. Sanie są czerwone, drewniane i pięknie rzeźbione, bajecznie odcinają się od śniegu, jakby za nic nie chciały, byśmy odwróciły od nich wzrok. A jednak... Nie patrzę na nie, lecz na Ciebie, na płaszcz do kolan w kolorze idealnej czerni, z dużym, majestatycznym kapturem zamykającym Twoją twarz w ramie z aksamitu i mrozu. Na nogach masz czarne buty, ciepłe, długie, niesamowicie inspirujące, bez śladu wysokiego obcasa. Gdy podajesz mi dłoń w ciasnej rękawiczce z zamszu, podaję Ci swoją w jasnej, cieniutkiej wełnie. Mam na sobie płaszczyk z pelerynką, w kolorze białej czekolady, którą przed chwilą wypiłyśmy, a na rozpuszczonych włosach czapkę z grubego splotu. Łączy nas uśmiech nieco prowokujący, róż na policzkach, którym obdarowała nas zima i ten szczególny rodzaj milczenia tuż przez wielką przygodą.
Ach, jakież przygody przychodzą mi teraz do głowy!
Rozpuściły się śniegi
Nasza sanna
Noc zimowa
Dalej, dalej...
Nasze oczy ciskają błyskawice tonące w morzach,
fale wyrzucają na brzeg perły.
Wierzchowce powoli przemierzają łąkę wyobraźni,
Re.Zima
Dziś wszystko jest białe i nasze, jak nietoperz i jak bajka. Nie czuj chłodu, lecz obsyp mnie mroźnym brokatem, a później poskrzypimy trochę nagimi stopami. A obudzi się Biały Pegaz i Biały Jednorożec, nasze wierzchowce czekające na głośne kroki Księżniczek tej krainy. To dla nas schylają głowy.
Nadam Jednorożcowi Imię Tajemne, a Pegaz poprosi Cię o swoje. Nie będzie już dla nas żadnej granicy, tylko złap jego skrzydło, ujarzmij suknię. Popędzimy przez świat, uśpimy w bieli ziemię i niebo, pokołysze nas spokojny kłus, zachwyci szaleńczy galop. Rozdzielimy się tylko na chwilę, byś mogła złapać we włosy gwiazdy Oriona
Zima
kwiat odlatuje z białym nietoperzem do następnej bajki.
Do jutra Królewno.
Re. Wróciłam wczoraj w nocy. Czytam Twój list noworoczny
Ciepło mi się zrobiło, pieszczotliwie i dobrze. To nie telepatia, tylko nasza nić nieprzerwanej pajęczynki zrozumienia.
Minęło już prawie sto lat, odkąd po raz ostatni obrzucałyśmy się śnieżkami z emocji i śniegu. Miałam coś napisać, coś ważnego i pięknego, ale właściwie moje myśli nieco się rozmyły. Będzie egoistycznie, jeśli być musi przez ten jeden jedyny raz. Czuję taki nakaz.
Chcę Ciebie, jako mojej Przyjaciółki Najbliższej.
Chcę rozmów, lecz nie tych przyziemnych, w ogóle nie chcę nic, co jest szare.
Chcę wszystkiego, co było do tej pory, chcę pisać codziennie i codziennie czekać na wiadomości.
Chcę myśleć o Tobie ze świadomością, że Ty również myślisz o mnie.
Tak naprawdę chcę całych gór ze złota i rzeczy, które zdarzają się raz na milion, chcę na starość mieć w głowie książkę z naszej cudownej więzi.
Nowy Roku, bądź hojny.
Cieszę się teraz herbatą w imbryczku i białym puchem na balkonie. Wygląda jak przykryty pierzynką, więc nie wychodzę by nie zostawić śladów... Brakuje mi czegoś, może trochę więcej snu, spokoju, ładniejszego głosu i palców. Czegoś, co ucieszy mnie samodzielnie i osobiście, mój wewnętrzny pochlebca. Wewnętrzny żandarm odzywa się z całą mocą, porządkuję dom i wspomnienia. Pochlebca jednak nieco się wyciszył, najwyższy więc czas na czekoladę i chwile samotności przed białą kartą. Może zrobię zdjęcie i spytam Cię, czy mi do twarzy w nowym nastroju.
Nie mam dziś ochoty na przytulanie, raczej ciągnęłabym Cię za rękę i mówiła dużo, niepotrzebnie. Jest zimno, jeśli jednak chciałabym spacerować, pewnie próbowałabym Cię wyciągnąć na najgorszą zamieć. Taka dziś jestem... do strofowania. Bez piór, z ciężkimi buciorami.
Całuję
Wróciłam wczoraj w nocy. Czytam Twój list noworoczny
Re
Skończył się dla mnie czas taki bez Ciebie, całkiem przejrzysty, bez ćmy odpoczynku z dosłownością i bez pędzla do bajek. A teraz niech żyją podróże w przestworzach. Życzę nam pięknej rocznicy z pomalowanymi dłońmi i zapachem pomarańczy wśród potarganej draperii, Twoich książek i moich ołówków. Do słowa, Księżniczko!
.
wyobraźnia zamknięta w klatce snów.
bo zapominam że odpięłam skrzydła
szukam w szafach nie moich
rozpraszają mnie bańki mydlane,
świadomość luster
brak szyb
Wyjeżdżam z Psim Sercem w piątek,
cieszy mnie bezsenność, zapas papieru, garść długopisów, książki
pozwala czesać przez wiatr
Re.Herbata
Re.Wróciłam
Długo już patrzę, jak nasze kolory dopełniają się do najwspanialszego zaklęcia, jakie poznała ta kraina. Czuję, jednak początek, zaranie, jakbym po raz pierwszy poprosiła "Dotknij mojej dłoni", ale Ty wiesz, co się za tym kryje, prawda? Nasza mała przysięga, wieczne porozumienie. Zawsze będzie tylko początek, czytam to z Twoich palców, z pióra białego pawia, które tak pięknie zaplątało się w Twoje włosy.
Czy chciałabyś zabrać coś jeszcze? Czy możemy już wyruszyć?
Wróciłam
tutaj płynie wyobraźnia
Re.Mgła
Poczekam na Twój powrót, jak kiedyś, jak zawsze. Czas jest dla mnie łaskawy, nie martw się i wróć tylko...
Mgła
jak Ci pomóc
jak naprawić
Re.Miesięcznica
Od kilku dni dryfuję w dziwnym stanie. Gdybym potrafiła płakać, tak lekko i zawsze, gdy tego potrzebuję, pewnie zmoczyłabym kilka poduszek. Jestem jednak zamknięta gdzieś w środku i łzy nie mogą się stamtąd wydostać. To naprawdę niesamowite uczucie, nie odnajduje w nim bólu, ale rzeczywistość zrobiła się szara i rozmazana, a moje działania wymuszone i nie ma w tym przesady, jaka zwykle wlewa się w przenośnie. Przypomina to trwanie w zawieszeniu, w niesamowitym i przesadnym oczekiwaniu na coś dobrego. Na coś, co mnie wreszcie ruszy z miejsca.
Nie wiem, Moja Mgiełko, czy to jakiś znak, ale marzyłam o cieple w bezruchu, bliskości najbliższej w przytuleniu... skóra do skóry. Chciałam wtedy milczeć lub szeptać, dotykać najczulej i w zamian otrzymać bezpieczeństwo, jakie można poczuć tylko w ramionach osoby, której ufa się bezgranicznie.
Potrzebuję odpoczynku, naprawdę. Potrzebuję wszystkiego, co kiedykolwiek mi podarowałaś. Tego innego świata na wyciągnięcie ręki.
Re.Miesięcznica
A za trzy miesiące wplotę Ci we włosy wianek ze śnieżyczek i poproszę o sznur wierszy.
Miesięcznica
Pamiętasz? Zapomnijmy Razem.
Herbata
Re.wszystko jest możliwe
Może nawet dojrzysz na mej twarzy rumieniec, gdy o to poproszę.
Pierwsze dźwięki są lekkie i gładko przesuwają się jeden za drugim. Zaczynamy w bezruchu klęcząc.Uśmiechasz się lekko, lecz widzę, jaka jesteś skupiona,a Twój wzrok wpatruję się w dal, w jakiś niewidzialny horyzont.
Pieśń prowadzi moją dłoń po ramieniu, aż do ust, gdzie towarzyszy powietrzu, które delikatnie wydmuchuję w przestrzeń. Wstajesz w obrocie, by Twoja sukienka zafalowało łagodnie i znów jestem twarzą w Twoją stronę, nie patrzę jednak na Ciebie, może Cię nie widzę, choć wciąż jesteś w moich myślach. Śpiew.. Płynie, jak moje dłonie, powoli unoszące się na wysokość twarzy, jak posuwiste, miękkie kroczki, w których dookoła zamykamy naszą scenę. Obracamy się, lecz nie w miejscu, wędrujemy, wzrok goni palce, a one - nieuchwytne nuty i rozmyty rytm. Raz są tak daleko od siebie, jak tylko mogą, za chwile mijają się nad czołem. Teraz jesteśmy już pewne każdego ruchu, moja chusta posłuszna i zwiewna, jak motyl, Twoje włosy nieokiełznane.
Zima...Zwalnia tempo. Przysiadam na piętach i powoli oddaję pokłon pięknu światła gwiazd i Twym błyszczącym oczom. Wstaję jednym ruchem na kolejne śpiewy Jedynego Śpiewaka. Wiem, że jesteś za moimi plecami. Unosisz ramiona do góry, prostując i napinając roztańczone dotąd nadgarstki, powoli opuszczając i krzyżując je na czubku głowy, aby utworzyły przez mgnienie oka dzbanuszek na kwiat, który masz we włosach, jak wspomnienie lata. Nie zatrzymują się jednak... opuszki palców przemykają leniwie po karku i odsłoniętych ramionach, aż wreszcie znów wypuszczasz je w powietrze, jak ptaki do lotu.
Chwytam skraj sukni i unoszę go nad dywan białego puchu, rysując spiralę obrotu, tym razem w miejscu na palcach, wysoko, jakbym chciała dotknąć nieba. Zaglądam przez ramię i chłonę widok, jak poruszasz się miękko w biodrach i kostkach, a dłonie tańczą przed Twoimi oczami, jakby poganiały powietrze. Czujemy radość i tańczymy radość, a głos odzywa się coraz rzadziej i nieśmielej. Sunie coraz wolniej i spokojniej...
Znów mogę na Ciebie patrzeć bez obaw, że się zawaham.
wszystko jest możliwe
Re.Palę ogniska na wszystkich wzgórzach
Patrzę przez maleńkie, płynne diamenty na zewnątrz, gdzie błękit i cisza, i gdzie Królowa Błękitu i Królowa Spokoju. Przecieram dłonią twarz, układając kryształy na nowo i widzę, jak siedzisz swobodnie w otoczeniu z rusałek pawików i skupionych myśli. Ja mam huk wody, Ty szmer zaledwie, spływają po mnie strumienie, Ty masz być może wilgoć na rzęsach. Gdy oczy otwierasz szeroko i pewnie, nie ma już innego błękitu wokół, tylko Twój, jakby wstyd było reszcie koloru Wszechświata.
Wstałaś i głęboka zieleń Twej sukni zafalowała, jak pchane wiatrem źdźbła. Oparłaś dłonie o czarną korę tak, że zaczęłam jej zazdrościć Twych palców.
Woda stała się jak wodospad, jak gromy za głośna, lecz uciszyłaś ją w moim umyśle melodią swych ruchów i pieśnią wygrywaną na materiałach Twojego ubioru. Wiedziałam na pewno, że jesteś Księżniczką, że władasz zmysłami i przestrzenią, a włosy czeszą Ci boginie leśnych strumyków. Może ukłoniłyby się tak, jakbyś zaprosiła je do tańca, lecz tylko ich dłonie wyszły Ci naprzeciw. Poruszyć się, to było zbyt wiele. Zbyt wiele - oderwać wzrok.
Wynurzyłam się z szarości i znów jestem blisko.
Poczułam rześki powiew, na Twoich stopach zatrzymały się kropelki tego, co stało się przeszłe. Nie było już ani zbyt głośno, ani zbyt cicho, tylko myślałam, że wciąż jesteś za daleko i jednocześnie zbliżasz się tak szybko.
Jak dobrze móc usiąść obok Ciebie i pleść magię.
Palę ogniska na wszystkich wzgórzach
Jeszcze tylko jedna rzeka, jeden las. Dobranoc Królewno
Re. Listy, listy gdzie jesteście?
Zobaczysz, jeszcze będziemy razem z Pięknym Listopadem i zażartujemy z jego fryzury, układając ją na nowo. Może czasem musnę dłonią Twoją dłoń, plotąc mu jesienny warkocz.
Listy, listy gdzie jesteście?
szumiący słono. Czy to już Królewno?
Tęcza
na mgnienie zajrzała do Nieba
Marzenie
Re.Przepraszam
Nie Przepraszaj.
Nie Bój Się.
Zawiesimy hamak na gwizdach i spojrzymy z góry. Ty zaśpiewasz pieśni nigdy nie wyśpiewane i uśpisz Słońce, ja poczytam Księżycowi.
Jesień
Re.Wyjeżdżam...
Tęsknota to zła towarzyszka, ma twarz poszarzałą i mówi zbyt dużo. Porzuć ją czym prędzej, będę wtedy bliżej, ja i inne istoty z przestrzeni i z nocy.
Wyjeżdżam...
Ja i Ja
Re.!
Każdym uśmiechem i gestem i każdym jednym tchnieniem i skinieniem głowy pragnę, byśmy stopiły się z zielenią i odnalazły w niej nasze królestwo.
Zwolnijmy trochę, niech ten ciepły piasek dłużej ogrzewa nasze stopy. Za plecami mamy ich ślady, które las szybko zmyje ze ścieżki i nikt nas nie odnajdzie.
Gdy wymieniamy spojrzenia: błękitne, jak prześwity nieba, lub barwy bursztynu, wydaje się, jakbyśmy były niebem i ziemią. Nagle tyle chcemy i tyle czujemy.
Pragnę zgubić drogę, a z nią wszelką tęsknotę. Nie puszczaj mojej dłoni.
Schodzimy z piasku wprost na morze mchu, a rosa, ten wilgotny chrzest świtu, osadza nam się na stopach i chce nam się tańczyć. Witasz się z kwiatami bosa, w moich włosach plączą się motyle.
To mgła czy magia paruje?
Przepraszam
była na początku a nie pod.
Śnię z Tobą, nie budźmy tego co inni(?) nazywają rzeczywistością. W naszym lesie jest miejsce i dla Garbatego Anioła, który:
Nie fruwa głaszcze tęczą oczu
krzywe skrzydła w lustrze
boi się ślepych palców
nie zobaczą skrzydeł
zamiera w kurzu
czeka
.....zobacz Królewno... spójrz... tam ta jaskółka.... to on/ona zgubiła srebrne piórko obwiedzione błękitem. Pachnie różami. Mrówki niosą je triumfalnie dla swojej Królowej.
Śnijmy.
Śniłaś mi się Królewno, chodziłyśmy po szarej Warszawie, nie rozmawiałyśmy. Och, to tylko zły sen. Śnijmy.
Re.List
Wyjdę i przekonam się sama. Co było, co jest, gdzie, kiedy? Odpowiesz, czy znów myśli zginą?
!
głodem wsi sytej
List
Cień kwilił
Re.czarne
Nie płacz, nie płacz. Płaczą niebiosa i ludzkość, nie płacz choć Ty, bądź na powrót moją Mgłą Mleczną.
Skoro wyjeżdżasz, mam dla Ciebie coś na drogę: nieoszlifowany bursztyn, w którym przechowuje się wieki, dwa zwoje jedwabiu, księgę spisaną prze Błękitnych Mędrców z Pustyni, której nie wolno czytać w bezruchu, dzwoneczek na czerwonej tasiemce i pocałunek na powieki, tę pieczęć i tę obietnicę.
Wyjdę z Wieży na łąkę starą i piękną, jak gwiazdy. Każdego dnia Twej podróży będę plotła jeden wianek, by był gotowy na Twój powrót.
Dziś uplotłam wianek z czerwonych maków.
czarne
Porwane Jego zaspanym ciałem upadają na trawę.
Biegam po rosie. Wiedźma
Re. Zatrzymajmy się...
Czuję wiatr czasu, wiem jednak, że nie ma do nas dostępu. przenika nas, lecz nie zauważa.
Jeżeli chcesz znać odpowiedź na zadane pytanie, znajdźmy młode okno i zostańmy jego chrzestnymi matkami. Pokropię je krwią, a Ty łzami, i od tej chwili będzie nosiło imię Zwierciadło Przestrzeni, lub Mały Świat. Gdy przez nie spojrzymy, ukaże nam lasy galaktyk i drogi podniebnych wędrówek, zajmie nas przez chwilę, a może tylko nieco krócej od wieczności. Licz lata, lecz nie słoneczne, zbyt to kłopotliwe. Gdy zmrużysz oczy, już będzie podłogowym staruszkiem. Spocznij, Dziecko.
Wiesz, dlaczego na zewnątrz nie ma wiatrów ze stron świata? Kto uwięził je w wieży, w za ciasnych komnatach, zatrzymał i uśpił. Kocham Wiatr z Północy, był moim towarzyszem. Gdy razem wędrowaliśmy śpiewaliśmy pieśń pewniej wieszczki. Posłuchaj, a może i on usłyszy?
Wód szklane oceany…
Zwierciadła gwiazd otchłani…
Zdążają ku nim rzeki
Oh… nieprzerwanie.
A w blasku się odbiją
Przestrzenie nieboskłonu.
Miriady myśli zginą
Od wschodu do zachodu.
Odbierz więc myśl doczesną
Bym stał się wolnym wiatrem
Niosącym pieśń przedwieczną –
Północnej pory bardem.
Bym umiał patrzeć w niebo,
Ty oczy moje zamknij,
A, gdy nadejdzie koniec,
Mą duszę w wodzie zaklnij.
Zatrzymajmy się
Żółty i Różowy Kwiatek/ dla...
Re Upał
Zapraszam Cię dziś do Wieży Najwyższej.
Wieża jest labiryntem, ma spiralę ze schodów i okna z kryształu.
Wieża byłaby Nasza, słuchałaby naszych rozkazów, nie czułabyś się niepewnie, a jeśli tak by się stało, natychmiast zatrzasnęłaby wszystkie okna drewnianymi okiennicami i już nie wiedziałybyśmy czy jest naprawdę daleko do ziemi, czy niebo wciąż jest tak czarne jak nasze ubrania, czy ludzie pędzą jeszcze ulicami, jak mróweczki.
Lubię wiatr, który tylko tak wysoko jest naprawdę wolny, lubię, gdy szarpie Twoimi włosami i unosi je jak aureolę. Zostańmy jeszcze chwilę, usiądź proszę, na schodach. Położę się na tym samym stopniu, oprę głowę o Twoje uda, a nogi o poręcz i spytam, czy słyszałaś legendę o Czarnych Łabędziach?
Nie pamiętam jej zbyt dobrze, wiem jednak, że w Królestwie Ciemności jest Rzeka Śmierci. Wszystko ginie w niej bezpowrotnie, żadna łódź nie jest w stanie się z nią mierzyć, jej nieprzebyte, spokojne wody kryją już wiele wraków. Ludzie czasem nazywali ją Rzeką Rozpaczy, ale mylili się bardzo. Niestety, żaden z nich nie mógł tego wiedzieć na pewno, gdyż każdy kto zanurzył w niej stopę, nigdy nie powrócił na ląd. Były jednak istoty, które oparły się jej mocy. Dwa Czarne Łabędzie od wieków przeglądają się w jej wodach i nigdy nie toną, jakby Rzeka nie dostrzegała ich obecności. Podobno nie ma piękniejszego spektaklu we wszystkich Królestwach od ich Tańca pełnego gracji i powagi. Przez wieki nadawano im najróżniejsze imiona, lecz naprawdę nazywały się Miłość i Duch. Podobno kiedyś przybędą nad rzekę inne istoty o tych samych imionach i zastąpią je w tańcu, a one odlecą i już nikt nigdy o nich nie usłyszy.
Chciałabym, żebyśmy kiedyś, razem, we śnie lub na jawie, odnalazły Czarne Łabędzie i obejrzały ich taniec,a później być może dotknęły tafli wody i przekonały się, czy jesteśmy tymi, które mają skłonić je do odlotu i tańczyć na czarnej rzece, nigdy w niej nie tonąc.
Dziękuję za Twoje słowa. Oczyszczają mnie z szarości.
Upał
w dłoni pustą wydmuszkę poczwarki? j
Re
Wyrwałam od Ciebie kilka słów nie z bajki. Tak, zmusiłam Cię do nich, bo nie mogłam uwierzyć, że ktoś tak szybko rozpozna moje zamiary, moje intencje... Nie czuj się nieswojo, wiem, że jesteś Mgłą i jesteś Wieczysta, na razie to mi wystarczy.
Zawstydzasz mnie swoim entuzjazmem. Przecież tak niewiele utkałam dla nas przez ostatnie dni.
Od chwili, gdy połączyłyśmy się wirtualną myślą, dziwne rzeczy dzieją się w moim ruchomym obrazku rzeczywistości. Salwador Dali goni mnie z bombonierką, ciepło jest cielesne i mnie przeszywa, cała się rumienię, czasem jestem jak kamień na polu, a ludzie to widma... Zobacz, przyjrzyj się. To tylko moje sny. Ty je sprowadziłaś? Mimo, że twoje pisanie jest chyba bardziej jak kwiat i aksamit?
Proszę, odgoń je, zostań moją Mglistą Oblubienicą i zaopiekuj się moim umysłem, otul go jak... Mgła... Chcę się wyciszyć. Potrzebuję snu bez marzeń i koszmarów.
A pytanie: kim jesteś, odczytałaś chyba zbyt dosłownie.
Pytam: kim jesteś?
Pytam, czy jesteś
Życiem w apogeum i dobrą jasnością
Nocą Dostojną i Tarczą Księżyca
Godziną ZA-wczesną, Blaskiem Jutrzenki
Marzeniem, Bluźnierstwem Przeciw Realności
Snem, Jawą?
Pytam: jakie są Twoje zamiary?
Pytam: czy chcesz
odwieść mnie od Świata
dzielić me lęki, czy je uśmiercać
opowiadać historie przez tysiąc nocy
razem ze mną myśleć i trwać na pustyni zła?
Jest tyle pytań, ja taka zachłanna, Ty, jedna-jedyna, która może odpowiedzieć, do odpowiadania niechętna...
To tylko listy
Re.Dziękuję
Jeśli miałabym dziś nadać Ci imię, to byłabyś Wieczystą Mgłą.
Dziękuję
Re Odważam się napisać
Dziękuję za wiadomość od Ciebie. Co prawda jesteś na razie dość... tajemnicza, ale dlaczego nie spróbować?:) Może w swojej następnej wiadomości napiszesz mi więcej?
Opowiem Ci krótko, z jakimi myślami pisałam to ogłoszenie, jeśli to nie zbyt aroganckie, czego oczekiwałam.
Potrzebuję gry wyobraźni i pewnego rodzaju kobiecej poezji. Uosobionej
Chciałabym, żebyśmy obiecały sobie, że nigdy się nie spotkamy. Marzę jednak, by to pragnienie wzrosło w nas kiedyś tak bardzo, że bez żalu złamałybyśmy tę przysięgę.
Nie pragnęłam znać Twojego imienia i nazwiska, lecz wymyślić nowe imię, właściwie nazwę, i podobne otrzymać od Ciebie. I żeby to było coś uroczego i niezwykłego. Taka tajemnica.
Wyobrażałam sobie, że odetniemy się od codzienności, że będziemy zbyt ważne, a nasze słowa zbyt cenne, by się nią zarzucać. Chciałam, żebyśmy w konsekwencji odnalazły w otaczającym nas świecie coś pięknego, jakąś magię, którą warto byłoby się podzielić. Gdy wieje wiatr, nie napisałabym Ci, że jest wietrznie, lecz, że lubię, gdy moje włosy się na nim unoszą i chciałabym zobaczyć, jak unoszą się Twoje.
Miałam pragnienie, by znaleźć kogoś z kim spełnię swoje marzenie, jakiejś drugiej księżniczki zamkniętej w wieży, która podzieli moją chęć wydostania się z niej, może nawet mnie z niej uwolni? Albo ja uwolnię ją?
Miałam pisać prosto, sucho, przecież wcale się nie znamy i nie musisz tracić czasu na przedzieranie się przez gąszcz moich chaotycznych myśli.
Wydaje się, że najważniejsze napisałam na początku: gra wyobraźni, wymiana myśli, szczypta poezji i bajki. Wiem, że miłość to cud, ale jeśli przyprawimy się chociaż o miłe wspomnienia, impuls dosłuchania się w siebie i swoje emocje to warto. Oczywiście wierzę w cuda:)
Ja, ja, ja… Chcę, pragnę, liczę na… Wybacz ten egoistyczny ton. Napisz, proszę, czego Ty oczekujesz. A jeśli szukasz czegoś zupełnie innego, nie wahaj się mi o tym wspomnieć na wstępie.
Gorące pozdrowienia.
Odważam się napisać
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
Polski Sierpień
idą do nieba
wracają wichrem, deszczem,
burzą, powodzią
jeszcze więcej rozmodlenia
pogoda coraz gorsza
straszna
W Muzeum Żywe Eksponaty z Opaską na Ramieniu
Krzyże na żakiecie
I zaraz rozmodlone szosy
Rozmodlone śpiewem
idą pod sznurek
W oknach płowieje
papieżnasz w girlandzie plastiku
obok królowej
Zawierzeni
Jej Dzieci
Bitwy jak co roku
trzynastolatek zamyka oczy księdzu Skorupce
już czwarty rok
tradycyjnie
piątek, 10 lipca 2009
Pegaz
W Zwierzęcym Miejscu Filharmonia
na dziedzińcu na początek ON ze szklanych rurek
oglądam z tramwaju
w zalęknionej drodze do
lotniska
sprawdzam skrzydła
są za każdym razem.
Nasi Dzielni Chłopcy z Iraku Afganistanu lądują
wśród widowni bladej
w zgrozie i zachwycie
cóż za sprawność, koordynacja, organizacja
w tańcu wielkiej ważki
karetek
lekarzy
noszy
białych kitli łopoczących na wietrze usypiającego śmigła.
Przełożona wyciąga z lodówki nowe Pegazy
na dziś i następny czwartek
dziś lewe udo
za tydzień brzuch
cieniutką igłą tłoczę
ciekawe czy na dziedzińcu
w nocy świecisz
piątek, 3 lipca 2009
Garbaty Anioł
głaszcze tęczą oczu
krzywe skrzydła w lustrze
boi się ślepych palców
nie zobaczą skrzydeł
zamiera w kurzu
czeka
piątek, 29 maja 2009
na Międzynarodowy Dzień Dziewczynki 01.06.2009
I tak rodziły się dziewczynki
i znowu i znowu
i następne
siostry Syna
siostrzenice
cioteczne wnuczki
Dziewczynki
I cały czas w ukryciu
nienazwane
bezimienne
obdarzone tajemnicą
umierającą z nimi
rodzącą się z nimi
Niosły ten ciężar przez wieki
tysiąclecia
wykluczone
zaprzeczone
wyparte
/wrzesień 2007/
czwartek, 28 maja 2009
Dziecku
a nawet Cię nie urodziła
Urodziłeś się
na olimpiadzie juniorów
w konkurencji życie
stanąłeś na podium
za Tobą przepłynięty ocean
przed Tobą same maratony
sprinty dla serca
płotki dla poglądów
góry wiedzy
książka którą napiszesz
albo przeczytasz
albo i nie
poniedziałek, 25 maja 2009
Woda Wiatr
Wodzie pociekły łzy
Pociła się
Wypełniały ją wszystkie brzegi wiadomości.
Mały chłopiec szedł powoli cieniem z zieloną gałązką
Niedbale opuścił skrzydła.
Ziemia dusiła się gorącym żółtym pyłem
słońca,gliny, piasku.
A jednak go zauważyli
ograbili z gałązki i procy.
Usiedli i czekali: zakwitła!
Procę zniszczyli - po nich już
nikogo nie może ustrzelić
niepotrzebny Amor.
sobota, 23 maja 2009
Jaszczurka (24.07.2007)
Słońce odbiło się w oku.