poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Re.Sen szpitalny

I wybrałabym się z moją armią na setki szpitalnych więzień, gdybym tylko wiedziała, że w którymś Cię jeszcze odnajdę.
I zadąłby w róg faun niewidzialny i gniewny, gdy rozkazałabym mu, by Ci przekazał wiadomość o moim przybyciu.
Spojrzałyby w niebo wszystkie moje Muzy, by Twoich Muz odbicia wypatrzeć w błękicie i bieli, lecz nie zimnej, która Cię więzi. Ciepłej, którą otulają Cię niebiosa.
Stałby mój orszak na szczycie z betonu i szkła, najwyższym, najstraszliwszym, wysmaganym przez wiatr i przez rzeczywistość.
A na drugiej szklanej górze Ty, odnaleziona, uśmiechnięta być może, może tulona przez Nostalgię, może całowana przez Znużenie.
A może, gdy przyleci pustułka ze wstęgą naznaczoną Twym tuszem, Twym piórem, Twą pieczęcią przeczytam: "Świat z bieli i snów mnie nigdy nie pokona".
Chciałabym, aby tak było

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz