sobota, 13 listopada 2010

ja tu

ja tu ja tam
ja i ja i ja i ja ja ja ja
królowa amazońska
przyjaciółka Królowej
Dębu Wrastającego w Studnię
Pokrzyw za Progiem
Widoku na Góry Świętokrzyskie
Pieca i Gwiazd
zdradzona.
Królowa poza podejrzeniami
spoczywa na prawym boku
drży leciutko
koniuszkami palców gładzi zbroję
przeszła przez ogień
krucha chityna po wylince żmii
rozhartowana nocami z Pegazem
słucha pobłażliwie
zdrowaśdanka
zdrowaśdanka
zdrowaś
...

piątek, 29 października 2010

piątek, 10 września 2010

spacer we mgle o 5.oo/6,oo rano z Jagą do Sadu

...
czołgam się pod wiszącym mostem
na łące białe żagle wydęte
żeglarze śpią skostniali
Słońce osuszy mgłę
rozgrzeje załogantów
ruszą raźno do naprawy...
czołgam się pod białą cumą
o włos ...nie zaczepiam garbem
wracam
Ja i Garb
wypakowuję komórkę
pieniądze
karty bankomatowe
piny
nipy
rozkłady jazdy
kalendarz
klucze
układam równo obok radości z krat w oknach
dorzucam kolczatkę
przeglądam się w lustrze
suka śmieje się do mnie

środa, 18 sierpnia 2010

bez lalki

Samotność dziecka
daje lalce duszę

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Psięściarokrzyżowieczna

nie Urodziłam się psem
nie Urodziłam kotem
nie krową
kurą
owcą
drzewem
Urodziłam się pasożytem
cyckam ich z internetu
a mogło być tak dobrze
zasnąć na zawsze pod liściem
Czas nie poczekał
Czas nie przyspieszył
począł mnie
i innych ( ... ) liony
Ziemia rzyga ludźmi
widać trujące wyziewy rąk
z krzyżykami pod krzyżem
ukrzyżowanego Janosika
bawię się piłką
klaszczę do bólu
unikam kamery
spieszę do psa bo został sam
myję ręce w Wiśle
gotuję wodę na ogniu podpalonego Świata
segreguję łupy

motto na niedzielę 15 sierpnia

"psu, kobiecie i koniowi nie wierzę"

rolnik spod Szydłowca

Mój Boże w Którego nie wierzę

mój boże w którego nie wierzę
po napaści pokojowej misji stabilizacyjnej pod hasłem
uwalniania spod tyranii krzyży w szpitalach i szkołach
Pierwsze spotkania w piwnicach
w mojej też. (Sprawdziłam. Nie mam piwnicy).

piątek, 13 sierpnia 2010

szkice z ubiegłego lata



Jest tak - dziś od rana Jaga krwawi żeńsko.
A ja onieśmielona usiłuję coś napisać.

Na wzgórzu pełnym zeschłych liści, nowych traw, warkoczy plecionych ubiegłej jesieni
w celu zaznaczenia grzybów do zebrania w drodze powrotnej...
Na tym wzgórzu właśnie mnie nie ma. Nie ma mnie w wielu miejscach. Tak naprawdę jestem
tylko tutaj. Uwięziona w teraźniejszości, której nie zauważam, tak szybko zmienia się
w przeszłość.



Czarna bajka

....Do nieistniejącej furtki zbliżało się dwoje ludzi.
Szli powoli. Wyglądali na śmiertelnie zmęczonych.
Powiedzieli - tak, to tutaj . To ostatnie miejsce gdzie możemy to zrobić.
Pokazali Starej postrzępione dokumenty.
Zapewniali skwapliwie że są dobre, prawdziwe, wszystkie co trzeba.
Czarna, długa torba i wymięte papiery, to wszystko co przynieśli.

Nie mieli narzędzi ani niczego czym mogliby to zrobić. Tylko
to brzemię, dziewczynkę. Martwą od dwóch tygodni.


Nazajutrz Stara obudziła się przed świtem. Niecierpliwie czekała na słońce.
Zaczęła szukać. Ostrożnie stąpała po trawie,liściach, kamieniach.
Przeraziła się -tylko nie kamienie, nigdy nie znajdę. Ale z drugiej strony dobre i to, lepsze niż na polu.
Na polu się nie chowa.
Nie znalazła świeżej ziemi nigdzie wokół domu. Zastanawiała się dlaczego nigdzie nie wolno było im tego zrobić.
Dlaczego przyszli właśnie do niej, dlaczego nie pytali o jej zgodę. Pamiętała tylko to, że
stali przed nią, że nic nie mówiła. A potem przedświt i nadaremne poszukiwanie. Żałowała, że nie ma psa.
Pod wieczór obróciła porażkę w zwycięstwo. Zrozumiała, że skoro nie znalazła - nie znajdą i oni.
Oni, to znaczy kto?
....
Obudziła się. Ogień dawno zgasł. Zimno. Rozgarnęła w popielniku różowy, lekki popiół.
Jak co ranek nie mogła się nadziwić- żar, którym
nie daje się rozpalić nowego ognia. Słuchała ze ściśniętym sercem
kropli spadających z pokrywy do gara.
Zaśmiała się, zagadała coś pocieszająco. Żeby tylko się nie bać.
Upragniona samotność mijała zbyt szybko, odliczały ją takie poranki jak ten, plusk zimnych kropel.
Nie zdąży, zostało mało czasu.Była stara.
Stosiki książek na biurku, przy łóżku przemieszane z notatkami,
zakładkami przypomniały o czekającej ją pracy. Marzyła o tym od dziecka, wciąż odkładała na póżniej, na potem.
A teraz zostało jej mało czasu. I jeszcze to, te dziwne odwiedziny.

....

Wrożyca. Rozśmieszyło ją to. Imię? Napisała ozdobnie na dole kartki
Wrożyca. I dalej szybko, niecierpliwie Wrogini.

Wyobraziła sobie kobiety, niezależne,mądre,żyjące razem w pszczelej rodzinie.
Zbierające zioła, posiadające wiedzę o nich tak oczywistą
jak oddech, narodziny i śmierć.
Popatrzyła z rezygnacją na piętrzące się książki.
....

W nocy przyszła do niej biała kocica. Obudziła się płacząc.
Zastanawiała się często co się z nią stało. Biały pachnący jedwab sierści, złoto zielone oczy.
Bliskość. Bliskość bez granic. Czuła jej obecność. Powietrze drżało.

....

Kim byli rodzice dziewczynki. Dziewczynki? Nie mówili o tym.
To się rozumiało samo przez się, że w czarnej długiej torbie...

Patrzy na pająka nad piecem. Złoty. Był złoty. Zimą nie było jej dłużej. Owady posnęły.
Nie żył, na wiosnę gdy wróciła. Odpędzała od siebie myśl, że to przez nią.
Odszedł. Straciła go. Nie wie co gorsze - z głodu czy zamarzł. Zmalał i trochę zszarzał.
Wygląda tak jak dawniej, gdy szybko na niego spogląda. Czas nie jest ważny. Pająk nadal tu jest.


....

Tu, pod lasem, za wsią nikt do niej nie przychodzi. Wieś nawet nie wie, że została. Jest samowystarczalna.
Nie wychodzi po chleb. Nie ma jej. Widok gór w dole na południu , wystarczy wyjść z chaty.
Pamięta pierwszą zimę tutaj. Śnieg. Zrobiła wąską ścieżkę do studni. Nie miała czym palić w piecu.
Wkładała w z trudem uzyskany żar długie kawały spróchniałych desek, sosnowe konary. Drzwiczki pieca były otwarte.
Siedziała obok, czytała, pilnowała ognia.
Nieodmiennie budził ją stuk wypadającej płonącej głowni. Z ulgą zamykała zasmolone drzwiczki.

....

Zaczęła coś podejrzewać. Nie słucha radia. A może stało się to najgorsze. Dla innych nie ma miejsca.
Nawet na cmentarzach.

wtorek, 6 lipca 2010

Jesteś!..
Jest..
Jesteś Jednorożcem
a Pegaz?
stoisz w zakurzonym magazynie
wyjechałeś
połamali Ci skrzydła
wyrzucili ekologicznie
nie było miejsca nawet w Galerii Bezdomnej?
rządzi Nowe
oddaj Pegaza
mójcionbył
przechowuję listek który wpadł
do szpitalnej sali w pierwszym dniu kuracji
kredkę świecową z pierwszej klasy podstawówki
białą
Gigantki z Placu Konstytucji
Starą Papierówkę przy Drodze Gminnej do Szydłowca
Drogę Gminną też
Pegaza z Dawnego Instytutu Weterynarii
potrzebuję żebym wyzdrowiała
to teraz jak będzie

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Na koniec przeniosły martwe siostry
w jedno miejsce
od katastrofy minęła doba
sprawczyni biegła
wydając dźwięk szarżującego rycerstwa
odbierały to głucho
nie miało to nic wspólnego z mapą
przetartą na zgięciach
co lato nowa mapa
co jesień porzucona
jak truchło mrówki
...............
zamek odbudowany
spiżarnia pełna
małe karmione ciałami sióstr
szybko uzupełniły straty
rodziły się gotowe do poświęceń
kierowane zapachem
ciepłem głodem
instynktem
bez nagrody w niebie

poniedziałek, 11 stycznia 2010

trzy maginie przybywajcie. Baba+Jaga+ Chata

Ogłuszona suczym strachem
ogłuszona kanonadą noworoczną
której przedsmak
w grudniową noc
czynili nabożnie prawdziwi
wierzący bardzo
karp umęczon pod karefurem nie zmartwychwstał
trzeciego dnia wyjechałam
z suką
z pegazami w zgrabnych ampułkostrzykawkach
z miasta
na wieś
na śnieg do kolan
na zajęcze tropy
sarny w oziminach
przepiórki

Wróciłam, jestem.
B+J+C