poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Zaczytane myszy, saga strychowa

Zaczytane myszy, saga strychowa

ImageDwie szare myszy zwinęły się w kłębuszki, zakurzony promyk słońca dawał wystarczającą jasność. W najodleglejszym kąciku strychu było cicho, czasem tylko westchnienie zachwytu lub kapnięcie łzy wzruszenia...Czasem błysnęły okulary, które zakładały w wyobraźni. Czytały...Zagryzały chrupkami przyniesionymi z Dołu.

W Dole cisza. Zimno. Ciemno.
Skończyły się obrzydliwe ziemniaki. Edukacja. Wakacje. Ciężko.

Jutro trzeba zmienić książki. Mysia Mama myśli praktycznie. Wyprawa po
wiedzę. Dobrze, że to nie Kot. A jednak spostrzegawczy i pamiętliwy.

Zachodzące Słońce przesunęło czerwony promyk po zaczytanych. Nie wiadomo
kiedy noc zmieniła mądre myśli w szalone sny. Mysia Mama wwiercała
pyszczek w Najgrubszą. Pachniała Jedzeniem.
Pachniała tak, że najbliższe zaczęły węszyć w półśnie, budziły
się w głodnej ciemności, zasypiały z głodu.
Najgrubsza. Nie uda się tu przynieść wymarzonej książki. Okładka
jest jadalna i nadaje się na pieluszki. Wspomnienie drętwiejących łapek
delikatnie stąpających po płótnie okładki z tłustymi i słodkimi
plamami...


Na dole zrobiło się głośno. I ciepło. Młodzież przybiegła zdyszana-
pełno okruchów! marchewka! cukier! mleko! mmmh! mmm! iiiiii! iiiii!
Nofe kśionżki, nofe, duzo wysapał najmłodszy. No.
Ona jest dobra- orzekła Mysia Mama, ale Ten Nie Kot..., Ta Nie Kota -
poprawiła się. Bójmy się! Bójmy!- powtórzyła reszta piskliwym chórem.
I zaczęły się dni syte, pełne lęku, odwagi i bohaterstwa. Zima biegła
na spotkanie Wiosny.

....Mama Mysia wspominała coraz częściej o brrr piiiiii Kocie. Tym co
uuuuuuuu iiiiii był wszędzie, spał z Dobrą, mruczał tak strasznie i
przeszkadzał czytać. Widziałam. Kładł się na Najgrubszą. I na zetę.
Gazetę. Poprawił Babkę odruchowo, zasłuchany Wnuk. Stara Mysia sapnęła z dezaprobatą i miłością. Dziękuję.
Dziękować odparł niegrzecznie. Podziękował pisnęła Wnuczka.
Tak. To są efekty urodzin na Dole.
Urodziłyście się na Dole bo wasza lekkomyślna Matka zjadła wszystkie
rozumy, wiedziała lepiej, była zakochana w waszym Tacie i... Wiemy. Tak.
Opowiedz nam przed czym uratowała nas Dobra!. Babcia Mysia, prosimy!
Na Dole była wtedy Dobra, przyjechał do niej Dziecko, duży i też dobry
i pisnęło któreś nieopatrznie i ... to on, ja nie, ja byłam grzeczna
przerwała Wnuczka. To on. On.
Westchnienie Babci uspokoiło młodzież na chwilę.
I zostałyście zdekonspirowane, zobaczono was i wzięto głuptasów do
słoika z watą i jedzeniem.
Wtedy Dobra opowiadała Dziecku o tym, że będziecie cierpieć, że tu
jesteście czasem głodne ale szczęśliwe i zostałyście uwolnione. ufff.
A potem ten głupi, ten mój brat wychodził na środek i dał się łapać
i głaskać i... Nieprawda!. Babciu, powiedz jej. Powiedz!
A ta głupia mi zazdrościła! Zazdrościłaś! Tchórz!. Tchórz! Bałaś
się wyjść. Tchórz!.

Z Babcią Misią zaczęło się dziać coś niedobrego, pobladł jej nosek,
resztką sił wychrypiała:
nie, nie wolno wymawiać imienia Pani Pani T.!
Tu u nas na Górze mieszkała, Strych był jej i jej dzieci. Karmiła je
waszym Pradziadkiem i naszymi kuzynami z Sadu. Tak. Tak było.
A teraz jest Dobra i Pani T. się wyniosła. Lubi spokój. Pułapka na
drogę.

Tak więc krótko po tym słoiku Dobra przywiozła na rowerze tę Nie Kotę.
I teraz się nie rozstają.
A Kot? Co z Kotem? Chciały wiedzieć.
Babka odpowiedziała powoli i dobitnie : zjadł go Lis z Sadu.
Kot był Kotą i Dobra bardzo za nią płakała. Tak. Dobra jest dobra.
Cisza na Strychu pozwalała usłyszeć szelest okruszków na Dole. Nie Kota
szczekała gdzieś w Sadzie. Zrobiło się całkiem przytulnie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz